6 listopada 2015

Rozdział III. Granice ludzkiej wytrzymałości

Poprzednio...
Samolot lecący z Birmingham do Miami rozbił się wraz ze stu czterema osobami na pokładzie. Katastrofa miała miejsce na terenie Trójkąta Bermudzkiego, a cało wyszło z niej jedynie kilkanaście osób, choć niektóre z nich są na pograniczu śmierci. Los jednak nie zamierzał zostawić ich w spokoju. Doszło do potężnego wybuchu wraku, a ocaleli musieli ewakuować się na zachód tajemniczej wyspy. Mimo, że godziny mijają, wciąż wierzą, iż ratunek nadejdzie...

Alexis

Jest kilka etapów, przez które przechodzi każdy rozbitek. Najpierw jest czas dezorientacji, później paniki, odwagi, przerażenia i, na końcu, rezygnacji. Pasażerowie lotu osiemset piętnaście byli dopiero na początku tej drogi i nadal żyli przekonaniem, iż niedługo ktoś przybędzie im na ratunek. Od katastrofy minęło jednak już kilkanaście godzin, a w powietrzu nie było słychać nawet najmniejszego dźwięku, sygnalizującego, iż ekipa poszukiwawcza zbliżała się do wyspy.
Grupa szesnastu ocalałych zebrała się wokół rozpalonego przez jednego z mężczyzn ogniska. Było to obecnie jedyne źródło światła na pogrążonej w mroku plaży. Ludzie siedzieli stłoczeni, ramię przy ramieniu, i choć nikt nie szedł spać, panowała niemal przytłaczająca cisza. Tylko czasami zakłócały ją pojękiwania Meredith – kobiety z otwartym złamaniem kości, którą Alexis razem z trzema innymi rozbitkami niosła przez ostatnie godziny. Bolesna podróż z miejsca katastrofy do oddalonej od niego o kilka kilometrów części wyspy, odebrała poszkodowanej wszystkie siły, utulając do snu. Podczas wędrówki wszyscy zdążyli się sobie przedstawić, ale Australijka miała przeczucie, że mało kto pamiętał jej imię, ponieważ ona sama nie pamiętała niemal żadnego. Żyła przeświadczeniem, że niedługo zostanie uratowana z tego piekła, dlatego nie zawracała sobie głowy tożsamościami swoich towarzyszy. Nie chciała po powrocie do domu nie móc patrzeć na te nazwiska. Powrocie do domu. To była wspólna myśl, która utrzymywała wszystkich przy zdrowych zmysłach. Podczas gdy inni bezustannie wpatrywali się z nadzieją w niebo, Alexis utkwiła wzrok w ognisku, wyobrażając sobie, jak jej ojciec wróci wieczorem z pola i zmęczony usiądzie przed starym telewizorem kineskopowym. Przegryzając kolację, wpatrzy się w ekran i nie będzie miał możliwości przeoczenia wiadomości o katastrofie, ponieważ będą one lecieć na każdym kanale. Zatrwożony pokręci głową, ale nie od razu zorientuje się, że jego córka była jedną z pasażerek samolotu. Dopiero gdy usłyszy wypowiedziane razem w jednym zdaniu „Birmingham” i „Miami”, dotrze do niego potworna prawda. Alexis schowała twarz w dłoniach, nie chcąc sobie wyobrażać, co stanie się dalej. Modliła się, by mieć do kogo wrócić.
Noc na wyspie była katorgą. Australijka wiele razy wracała po zmroku do domu z różnych przyjęć bądź randek, dlatego była przyzwyczajona do ciemności, a jednak teraz jej ciało pokryło się gęsią skórką. Choć jej oczy miały godziny, by się przyzwyczaić do mroku, nadal nie mogły go przeniknąć. Wydawało jej się, że znajdowała się w próżni, a jedynymi punktami zaczepienia były oświetlone przez ognisko profile jej towarzyszy. Miała aż nadto czasu, by się im przyjrzeć i wiedziała, że te brudne i pokiereszowane twarze będą ją nawiedzać w koszmarach, podobnie jak martwe oblicza leżących na zakrwawionym piasku osób. Nawet kiedy się stąd wydostanie, katastrofa nigdy nie da o sobie zapomnieć.
Wszyscy, na czele z Alexis, odetchnęli z ulgą, gdy niebo zaczęło przybierać różowawy odcień, zapowiadając nadejście nowego dnia. Staruszka obok niej przestała wreszcie mamrotać błagalne modlitwy, młody chłopak przestał się kiwać w tę i z powrotem, nawet ranna kobieta nie jęczała już przez sen. Ale choć noc na wyspie była dużo bardziej przerażająca niż dzień, to właśnie w tym momencie na twarzach rozbitków zaczęła pojawiać się rozpacz. Ich spojrzenia krzyżowały się nad wygasającym ogniskiem, a w każdym czaiło się to samo pytanie, którego nikt nie miał odwagi wypowiedzieć na głos.
Dlaczego jeszcze nikt się po nas nie zjawił?
Teraz, gdy zrobiło się jasno, Alexis odwróciła się tyłem do oceanu, którego widok przyprawiał ją o mdłości. Przycupnęła koło Meredith, mocniej zawiązując sznurek, którym przywiązana była do jej nogi gruba gałąź, skutecznie ją usztywniająca. Zagapiła się na wystającą z kolana kość, a potem przeniosła wzrok na poszkodowaną. Oddychała miarowo przez sen, ale jej twarz była wykrzywiona bólem. Choć musiała od niemal doby musiała przeżywać agonię, ani razu się nie poskarżyła, nawet gdy po wybuchu samolotu do jej rany wsypało się pełno piasku.
W narzekaniu wyręczyła ją za to inna osoba.
– Nie wiem jak wy, ale ja umieram z głodu.
Alexis nie pamiętała imion większości rozbitków, ale to akurat utrwaliło jej się w pamięci. Nina była młodą kobietą, która przez całą wczorajszą drogę do bezpieczniejszej części plaży narzekała, że w katastrofie zostały zniszczone wszystkie jej ubrania od znanych projektantów. Idąca obok niej staruszka nie mogła się powstrzymać od wtrącenia, że jeśli wyglądały tak jak obcisła koszulka i spódniczka, które miała na sobie, nie była to wielka strata. To skutecznie ją uciszyło aż do poranka.
– Ja bym chętnie zjadł ją – mruknął siedzący obok Australijki chłopak do kolegi, po czym oboje się roześmiali. Podczas gdy żeńska część populacji nie pałała do Niny sympatią, mężczyźni nie mogli oderwać od niej wzroku.
– Idź do lasu, powinny tam być jakieś jeżyny lub owoce – poradziła jej Alexis sucho, a w myślach dodała: Może się zgubisz.
– Nie wiem, czy to dobry pomysł – wtrącił brodaty mężczyzna, który przez całą noc przesypywał piasek między palcami. – Niektóre znaleziska leśne mogą być trujące. Wątpię, by ktokolwiek z nas znał się na tym na tyle, bo móc odróżnić rzeczy jadalne od niejadalnych.
– Więc co proponujesz?
Podrapał się po brodzie, po czym odparł:
– Niedaleko wraku leżało dużo rozsypanego jedzenia. Proponuję tam wrócić, wziąć tyle, ile będziemy w stanie unieść i tu wrócić. Diabli wiedzą, ile możemy jeszcze czekać na ratunek.
– To niebezpieczny plan – stwierdziła Alexis, na co czterdziestolatek wbił w nią spojrzenie błękitnych oczu.
– Jesteś kobietą, która ryzykowała życie swoje i trzech innych osób, by pomóc nieznajomej. Nie wmówisz mi, że nie lubisz odrobiny ryzyka.
Rozległy się aprobujące pomruki, a dwoje młodych przyjaciół entuzjastycznie zerwało się z piasku, będąc gotowymi do drogi. Australijka przejechała dłońmi po twarzy, kalkulując zalety i wady takiej podróży. Najważniejszym, niepodważalnym argumentem przemawiającym za nią była możliwość, że we wraku samolotu działały jeszcze pozwalające na kontakt ze światem zewnętrznym urządzenia. Było to jednak tylko marzenie, natomiast wizja ponownego wybuchu samolotu była nad wyraz realna. Tylko czy jeśli pomoc wkrótce nie dotrze, to czy i tak nie czeka ich śmierć? Podróż do wraku była zatem ryzykiem, które trzeba było podjąć.
– Przynajmniej jedna osoba musi zostać z Meredith – zadecydowała. – Akcja musi przebiec sprawnie. Tak jak mówił...
– Conrad – podpowiedział brodaty mężczyzna, ale w jego tonie usłyszała nutę urazy.
– Tak jak mówił Conrad, bierzemy tyle jedzenia, ile jesteśmy w stanie unieść i uciekamy jak najdalej. Nie mogę oczywiście wymagać, by poszedł każdy z was, ponieważ istnieje realne zagrożenie, że dojdzie do następnej eksplozji – Spojrzała znacząco na dwójkę osiemnastoletnich chłopaków. Niemal podskakiwali z podniecenia na wieść o wyprawie.
Rudzielec wzruszył ramionami i puścił jej oko.
– Skoro przetrwaliśmy katastrofę to myślę, że szczęście jest po naszej stronie – odparł radośnie.
Westchnęła. Nie była przecież przywódcą, nie mogła im niczego zabronić. Do chłopaków bez wahania dołączyła większość grupy, tak jakby słowa o dobrej passie ostatecznie ich przekonały. One, lub burczące brzuchy. Ku zaskoczeniu wszystkich, Nina nieśmiało zakomunikowała, że wolałaby zostać z Mare. Najgłodniejsza osoba brak chęci na podróż wytłumaczyła obcierającymi butami i brakiem sił, ale nie omieszkała położyć dłoni na ramieniu jednego z młodych chłopaków i zbliżając usta do jego ucha, poprosić, by przyniósł również coś dla niej. Alexis przewróciła oczami, ale musiała przyznać, że kobieta sprytnie umiała wykorzystać swoje wdzięki.
Nie marnując czasu, trzynastu rozbitków ruszyło na zachód, zostawiając w tyle Meredith, Ninę i pewną staruszkę, w której argument braku sił można było uwierzyć. Mimo bezsennej nocy, ludzie żwawo szli wzdłuż brzegu, napędzani nowym celem. Mieli nawet chęć na pogawędki i żarty, co było miłą odmianą po ostatnich godzinach. Podczas całej, niemal godzinnej drogi ani na chwilę nie zapadła cisza, której wszyscy mieli serdecznie dość. Nadeszła ona jednak z chwilą, gdy piasek pod ich stopami zmienił kolor z żółtego na czerwony. Doszli do miejsca, gdzie wczorajszego dnia śmierć poniosło kilkadziesiąt osób, a skąd oni jakimś cudem uszli z życiem. Tym razem nikt już nie odwracał wzroku od zmasakrowanych ciał, wypatrując między nimi jedzenia. Alexis widziała na twarzy towarzyszy obrzydzenie do samych siebie, gdy zbierali leżące nieraz zaledwie kilka centymetrów od dłoni martwych osób pożywienie. Na wyspie wartości moralne schodziły na drugi plan.
– Jeśli znajdziecie jakieś napoje, je również weźcie – poleciła, przypominając sobie, jak słona była woda w oceanie. Do tej pory wszyscy pili z zabranych przez trzech mężczyzn butelek, ale cieczy w nich ubywało w zastraszającym tempie. Jeśli nie uda im się znaleźć wody tutaj, będą musieli wejść do lasu, a to była opcja, której Australijka za wszelką cenę pragnęła uniknąć.
Podczas gdy inni zbierali tyle, ile mogli unieść, przy okazji wpychając sobie garście jedzenia do ust, Alexis skierowała się w stronę największej zachowanej części samolotu. Kawałki wraku rozsypane były w promieniu kilku mil, ale ją interesował jednie kokpit. Jej nadzieje na złapanie kontaktu ze światem zewnętrznym ulotniły się, gdy zobaczyła, że ogromny kawał metalu stał pionowo na piasku, a jego przednia część była całkowicie zmiażdżona. Prawdopodobnie nic nie zostało nawet z przednich fotelów pasażerskich, a co dopiero z pomieszczenia pilotów. Ich szanse na ratunek właśnie drastycznie zmalały.
– Cholera! – krzyknęła, ze złością kopiąc w samolot. Zrozumiała, że nie był to dobry pomysł, gdy jej stopę przeszył ból.  Cholera, cholera, cholera!
Skacząc na jednej nodze i jęcząc, nie od razu usłyszała ciche pukanie, zwłaszcza, że w chwili, gdy przestała, dźwięk ucichł. Po chwili jednak powrócił, a ona rozejrzała się zaskoczona. Choć niedaleko niej nikogo nie było, pukanie przybierało na sile. Niepewnie podeszła do wraku, sycząc, gdy jej stopę przeszył ból, i wspinając się na palcach, próbowała dosięgnąć małego okienka, niestety na próżno. Kiedy dźwięk ponownie ucichł, to ona zapukała w blachę. Przez chwilę panowała cisza, a potem stukanie powróciło, dużo bardziej żywiołowe i przepełnione nadzieją, niż wcześniej. Alexis z przerażeniem przyłożyła dłoń do ust.
– Halo! – zawoła drżącym głosem, nachylając się w kierunku kolosa.  Halo, czy ktoś tam jest?
Nie doczekała się odpowiedzi, ale jeśli ktoś rzeczywiście był uwięziony w środku, prawdopodobnie nawet nie usłyszał jej pytania. Samoloty były dźwiękoszczelne. Rozpaczliwe pukanie nie ustawało, gdy okrążała maszynę, szukając drogi wejścia. Musiał istnieć jakiś sposób, by dostać się do środka... Powróciła wzrokiem do znajdującego się dwa metry nad ziemią okienka i wzięła głęboki wdech. Jeśli nie zmieści się w nim teraz, będzie głodować kilka dni, aż stanie się szkieletem. Uderzyła raz w blachę, chcąc przekazać, że za chwilę wróci, po czym pobiegła w stronę objuczonych jedzeniem rozbitków. Najbliżej niej znajdowała się dwójka młodych chłopaków, którzy spojrzeli na nią z zaskoczeniem, mieszającym się z naganą, iż ona nic nie niosła.
– W środku... samolotu... ktoś jest – wysapała. – Musicie mi pomóc tam wejść.
Gdy otworzyli usta ze zdumienia w tym samym momencie, zaczęła się poważnie zastanawiać, czy przypadkiem nie uczestniczy w jakimś reality show. Dotąd myślała, że takie sceny zdarzały się tylko na filmach. W ich oczach błyszczały iskierki podniecenia, jakby była to kolejna ogromna przygoda. Bez żalu rzucili zebrane jedzenie na piasek i pobiegli za nią.
– Jak to jest, że zawsze znajdujesz kogoś, kto potrzebuje ratunku? – zagadnął ją podczas drogi niższy z chłopaków.  Ja do tej pory znalazłem tylko kilka puszek rybnych... Założę się, że to tej staruszki. Brakuje jej jedynie stadka kotów.
Dobiegli do wraku zdyszani, a serce Alexis przeciął ból.
– Właściwie to moje konserwy – wyszeptała, przypominając sobie, jak zaledwie dwadzieścia cztery godziny temu pakowała puszki do torebki pod łakomym spojrzeniem uwięzionego w transporterku Grubasa. Chłopcy zamarli, wbijając w nią spojrzenie, jakby czekali, aż powie „Ale was nabrałam!”.  Nie widzieliście może bardzo grubego, leniwego kota?
– Eee...
W tym samym momencie ponownie rozbrzmiało rozpaczliwe, dochodzące z wnętrza samolotu pukanie, na co wszyscy troje podskoczyli. Przez chwilę, w trakcie której jej myśli zaprzątał kot, całkowicie zapomniała, po co tu przyszli. Wzięła głęboki wdech i skupiła się na akcji ratunkowej.
– Widzicie to popękane okno? – wskazała na nie ręką  Tamtędy wejdę do środka, musicie mnie jedynie podsadzić.
– Będziesz je musiała zbić... – Rudzielec popatrzył na nią z powątpiewaniem.  Może lepiej, jeśli zrobi to któryś z nas?
– Jestem najmniejsza, więc mam największe szanse się w nim zmieścić. Poza tym, to był mój plan – wycelowała w nich palec i uśmiechnęła figlarnie. – Nie zabierzecie mi szansy na bycie bohaterką!
Jeden z nich uśmiechnął się szeroko, a drugi wywrócił oczami. Był to moment, w którym zaskarbiła sobie sympatię dwóch największych dowcipnisiów wśród rozbitków.
Jako że wrak znajdował się niedaleko linii drzew, Alexis nie miała problemu ze znalezieniem dużego kamienia. Korzystając z pomocy chłopców, którzy podczas podnoszenia jej bardzo uprzejmie stękali z wysiłku, dosięgnęła popękanego okna. Próbowała przez nie zajrzeć do środka, ale w powietrzu unosiło się zbyt wiele pyłu, by mogła cokolwiek dostrzec. Miała jednak wrażenie, że uwięziona osoba ją dostrzegła, ponieważ błagające o uwagę pukanie ustało. Mając nadzieję, że ktoś rzeczywiście ją obserwował, na migi pokazała, by odsunął się jak najdalej od okna. Wzięła głęboki wdech i wkładając w to całą swoją siłę, uderzyła kamieniem w szkło. Zgodnie z jej przewidywaniami szyba pękła, a jej odłamki, wraz z kamieniem, wpadły do środka. Jej działanie wznieciło kolejną chmurę pyłu i mimo że bezlitośnie drażnił on jej płuca, włożyła głowę do wnętrza samolotu.
– Tak to sobie właśnie wyobrażałem – dobiegł ją męski, pełen zmęczenia głos. – Piękna dziewczyna spiesząca mi na ratunek... Czasami marzenia się spełniają.
Kiedy jej oczy przyzwyczaiły się do gęstego powietrza, na samym dole wraku, trzy metry niżej, zobaczyła około pięćdziesięcioletniego mężczyznę, który ubrany był w formalny strój pilota. Leżał nieruchomo między siedzeniami i choć był mocno poturbowany, zdołał się do niej uśmiechnąć. Wychyliła się do przodu i opierając łokcie na framudze okna, podciągnęła się do środka. Ponieważ samolot ustawiony był pionowo, bez trudu mogła użyć foteli jako drabiny. Nie spodziewała się jednak, że jeden z nich pod jej ciężarem oderwie się od podłogi. Fotel znalazł oparcie w siedzeniu niżej, niestety ona nie miała takiego szczęścia. Z cichym okrzykiem spadła na dół, uderzając w metal, który kiedyś był ścianą, a teraz pełnił rolę podłogi.
– Mój rycerz w lśniącej zbroi – zażartował mężczyzna, gdy klnąc pod nosem, podniosła się z ziemi. – Wnioskuję, że nie jest pani z ekipy ratunkowej?
– Po czym pan tak wywnioskował? – odparła, rozcierając obolałe plecy.  Pewnie po tym, że nie mam na sobie uniformu?
Podeszła do niego na czworakach, a uśmiech zamarł na jej ustach, gdy zobaczyła, że jego lewa noga była wygięta pod nienaturalnym kątem i przytrzaśnięta przez drzwi do kabiny pilotów, na których zebrała się nie tylko kałuża krwi, ale również zbieranina innych przedmiotów, takich jak szczątki foteli. Nie to było jednak najgorsze. Alexis musiała kilka razy zamrugać, by upewnić się, że to, co widziała, nie było jedynie wytworem wyobraźni. Jego ręka została precyzyjnie odcięta na wysokości ramienia przez kawałek blachy i leżała bezwładnie kilkanaście centymetrów od niego. Z rany wystawały mięśnie i przecięte żyły, z których sączyła się krew. Tego było dla Australijki za dużo. Odwróciła głowę od mężczyzny i zwymiotowała, choć wydawało jej się, że jej żołądek był pusty. Złamane kości, zmiażdżone twarze, dziesiątki ciał... Ile jeszcze mogła znieść? Gdzie leżała granica ludzkiej wytrzymałości?
Ocierając usta, rozejrzała się wokoło z rozpaczą i utkwiła wzrok w okienku, którym się tu dostała. Oprócz niego w samolocie było jeszcze wiele prowadzących na zewnątrz dziur, takich jak na przykład ta, którą Alexis wypadła wraz z fotelem w czasie katastrofy. Ponadto, podczas spadania samolot przepołowił się na dwie części, więc na samej górze wraku znajdowało się najszersze miejsce do ucieczki. Tyle możliwości, zero szans na ich wykorzystanie... Australijka nie była ani optymistką, ani nie była głupia. Nawet jeśli postawny mężczyzna zmieściłby się w okienku, którym ona wdarła się do środka, nie miał szansy do niego dotrzeć. Jego obrażenia były zbyt poważne, by mógł się ruszyć, a co dopiero wspiąć na górę po fotelach. W myślach wciąż zadawała sobie pytanie, jak to możliwe, że jeszcze żył. Kierując wzrok niżej, zatrzymała go na podłużnym metalowym przedmiocie, prawdopodobnie części szafki bagażowej, a następnie spojrzała na ścianę samolotu. Wzięła głęboki wdech i podniosła się z klęczek. Mężczyzna przekrzywił głowę, obserwując, jak łapiąc za narzędzie, ugięła się pod jego ciężarem. Gdy ponownie złapała równowagę, z zacięciem ruszyła na ścianę.
– Ten samolot przetrwał katastrofę lotniczą – zauważył z powątpiewaniem pilot, na co odwróciła się do niego z uśmiechem.
– Nie przetrwa mnie.
Niestety nawet Alexis Mensforth nie mogła się mierzyć z wyższą siłą, która uwięziła mężczyznę w samolocie. Choć wkładając w to całą swoją moc, nieprzerwanie uderzała w ścianę, jedyny efekt, który osiągnęła, to wzburzenie kolejnej chmury pyłu. Kaszląc, opadła na kolana.
– Alexis? – usłyszała dochodzący z zewnątrz głos jednego z chłopaków. Zaskoczyło ją, że zapamiętał jej imię, mimo że ona nie pamiętała jego.  Co się tam dzieje? Wszystko w porządku?
Przez chwilę rozważała pomysł, by to dwójka przyjaciół spróbowała naruszyć konstrukcję ściany, jednak szybko zrozumiała, że na nic by się to nie zdało. Pilot miał rację – jeśli ocalałe części przetrwały katastrofę, jak mogła choćby marzyć, że kilku ludzi da im radę?
– Alexis? – powtórzył z zaniepokojeniem.
– Wszystko dobrze – odkrzyknęła słabo, po czym nie będąc w stanie spojrzeć pilotowi w oczy, zbliżyła się do jego nogi i zaczęła odgarniać z przytrzaskujących ją drzwi różne rupiecie, przy okazji rozmazując po podłodze kałużę krwi. Mężczyzna obserwował ją ze smutkiem, ponieważ równie dobrze jak ona wiedział, że nic mu już nie pomoże.
– Ile osób, oprócz pani, przeżyło? – spytał nagle.
Zamarła z kawałkiem fotela w ręku. W jego głosie nie było zwykłej ciekawości, była w nim przytłaczająca nadzieja. Wiedziała, że prawda go złamie, dlatego musiała uciec się do kłamstwa.
– Nie liczyłam dokładnie, ale dużo – łapiąc jego oczekujące spojrzenie, dodała słabo – Z pięćdziesiąt...
Choć liczba i tak była sporo zawyżona, mężczyzna widocznie zbladł.
– To znaczy, że zabiłem drugie tyle... O mój Boże...
Powinna była coś powiedzieć, podnieść go na duchu, ale nie odezwała się ani słowem. Odkąd tylko zobaczyła na nim strój pilota, na końcu jej umysłu pojawiła się swego rodzaju gorycz. Nie wiedziała, co było przyczyną katastrofy i możliwe, że wina wcale nie leżała po jego stronie. Ale jednak jakaś jej część go obwiniała i właśnie dlatego pozwoliła mu obwiniać samego siebie.
Nie mogąc dłużej znieść ciszy, powiedziała z większą pewnością, niż czuła:
– Proszę być dobrej myśli. Ja nie dałam rady pana stąd wyciągnąć, ale niedługo zjawi się ekipa ratunkowa i ona będzie wiedziała, co robić. Do tego czasu ja się stąd nie ruszę.
Pokręcił głową, a w jego oczach zobaczyła wyraz, który ją przeraził. Wydzierała z nich pustka.
– Jest coś, o czym musi pani wiedzieć – powiedział. – Wydaje się pani rozsądna, a chciałbym, żeby kiedy mnie zabraknie, choć jedna osoba wiedziała, co się naprawdę stało. Widzi pani, myślę, że żadna ekipa ratunkowa po nas nie przybędzie.
– Oczywiście, że przybędzie...
Pokręcił gwałtownie głową, na chwilę odnajdując w sobie nowe siły.
– Wśród pilotów krąży wiele historii na temat Trójkąta Bermudzkiego, ale nigdy się w nie nie wsłuchiwałem, bo po prostu w nie nie wierzyłem – kontynuował, pozornie nie na temat. – Tyle razy latałem nad jego obszarem i nigdy nic się nie wydarzyło. Owszem, nieraz występowały zakłócenia sygnału, ale one mogą się zdarzyć wszędzie. Jednak wczoraj... Wczoraj radary zaczęły wariować. Raz byliśmy w jednym punkcie, sekundę później w oddalonym od niego o setki kilometrów. W jednej chwili kierowaliśmy się na wschód, w drugiej rzekomo na zachód. Wysyłaliśmy dziesiątki sygnałów SOS, ale na żaden nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Straciliśmy łączność na kilkadziesiąt minut przed katastrofą. Normalnie przystąpilibyśmy do lądowania awaryjnego na najbliższym lotnisku, ale przecież znajdowaliśmy się na środku oceanu! Lecieliśmy więc dalej, a oprócz owych problemów w kokpicie, z samolotem nie działo się nic innego. Wraz z Peterem, drugim pilotem, zaczęliśmy nawet myśleć, że uda nam się wyjść cało z tej kryzysowej sytuacji, ale wtem na horyzoncie pojawiły się dziwne, migoczące światła. Może teraz to nie brzmi tak przerażająco, jednak proszę mi wierzyć, przez dwadzieścia pięć lat pracy nie widziałem czegoś podobnego. Całkowicie straciliśmy kontrolę nad maszyną i zaczęliśmy spadać w zatrważającym tempie. Myślałem, że umrzemy na dnie oceanu, ale jak się okazuje, rozbiliśmy się na... wyspie? - Czekał na jej odpowiedź, więc Alexis skinęła jedynie głową, nie będąc w stanie się odezwać. Roześmiał się z rozgoryczeniem.  Teraz widzę, że świat nie jest taki, jak się ludziom wydaje. Myślimy, że wzbijając się w powietrze oszukaliśmy świat, że jesteśmy jego panami. A jednak nadal są zagadki, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia. Proszę mi wytłumaczyć, jak to się stało, że jesteśmy teraz na stałym lądzie, choć według wszelkich map pod nami znajdował się jedynie ocean?
Wziął głęboki wdech, a Alexis nie mogła się nadziwić, jak człowiek z dwoma poważnymi ranami był w stanie opowiedzieć tak długą historię. Uśmiechnął się do niej lekko.
– To nie jest zwykła wyspa i pani również o tym wie, prawda? Jak na ofiarę katastrofy wygląda pani dość zdrowo, podobnie zresztą jak ja. Mając takie rany powinienem był umrzeć dawno temu, a jednak nie czuję nawet najmniejszego bólu. Choć będąc tu uwięzionym nie widziałem nawet tej wyspy to wiem, i pani również podświadomie o tym wie, że znajdujemy się w miejscu, które wykracza poza ludzkie możliwości pojmowania.
– Dlaczego pan mi to mówi? – przerwała ostro, nie chcąc słyszeć już ani słowa. Mężczyzna ubierał w historie jej najgorsze koszmary. Odkąd tylko tajemnicza kobieta zostawiła jej na lotnisku ulotkę o Trójkącie Bermudzkim i Atlantydzie, miała pewne przypuszczenia, ale jako urodzona racjonalistka sukcesywnie je odrzucała.
– Ktoś musi wiedzieć, że nikt nie przyjdzie nam na ratunek. I tak wkrótce pani to zrozumie, ale im dłużej będzie pani zwlekać, tym mniejsze będzie miała pani szanse na przeżycie. Rozbiliśmy się w miejscu, którego nawet nie ma na mapach i o którym nie ma nigdzie wzmianki. Jeśli byliby w stanie nas znaleźć, już dawno by to zrobili – jego dłoń się na czymś zacisnęła, a po chwili dodał słabszym głosem:  Proszę, niech pani zadba, by te pięćdziesiąt osób, które ocalały, mimo że ja zawiodłem jako pilot, przeżyły. I proszę im powiedzieć... że przepraszam.
Nim zdążyła zareagować, wbił sobie w pierś odłamek szyby, którą stłukła kilkanaście minut temu. Z osłupieniem wpatrywała się w jego drgające ciało, nie mając pojęcia, co się właśnie stało. Podjął decyzję tak szybko, że nie miała nawet czasu jej zrozumieć. Przerażające, jak w sytuacjach kryzysowych czas potrafi się zatrzymać i często coś, co trwa ułamki sekundy wydaje się trwać znacznie dłużej. Tak właśnie czuła Alexis, która na chwilę zatrzymała się w czasie, po raz pierwszy w życiu widząc śmierć. Obok wraku leżało mnóstwo martwych ciał, ale dopiero teraz oglądała, jak dusza oddziela się od powłoki materialnej. 
– NIE! – wrzasnęła, dopadając do pilota, a jej krzyk zmieszał się z drugim, dochodzącym znad niej. Uniosła głowę do góry, widząc, że ze z okna spoglądał na nich przerażony rudzielec. Nie wiedziała, ile już tam stał, ani ile usłyszał. Skierowała wzrok z powrotem na pilota i wyjęła wystający z jego piersi odłamek, jednak było już za późno. Mężczyzna wbił go tak głęboko, że musiał przeciąć serce. Na sekundy przed śmiercią z jego ust zaczęła się wylewać pieniąca ślina, która została na jego policzkach nawet po tym, jak znieruchomiał na wieki. Po policzkach Alexis lały się łzy, gdy gwałtownie nim potrząsała, nie zważając na jego pusty wzrok.  Nie, proszę, nie! Nie może mnie pan zostawić z takimi wiadomościami, każąc się wszystkimi zająć, a samemu umrzeć! Nie może pan! Jest pan tchórzem, słyszy mnie pan?! Cholernym, egoistycznym TCHÓRZEM!
Z furią odgarnęła resztę rupieci zakrywających drzwi do kokpitu i otworzyła je gwałtownie, nie zważając na jego złamaną nogę. Gdy jakieś sytuacje ją przerastały, wyrobiła sobie taktykę obronną, jaką było reagowanie na nie bezdennym gniewem. Zawyła z wściekłości, gdy zobaczyła, że cały panel sterowania był zgnieciony przez spotkanie z ziemią. Nie zostało z niego nic, więc nic nie miało prawa działać. Rozbitkowie zostali sami, bez nawet najmniejszej możliwości na skontaktowanie się ze światem zewnętrznym. Już miała się odwrócić, gdy mimo zamazanego przez łzy widzenia, w zgliszczach wypatrzyła pomarańczowe pudełko. Czarna skrzynka. Mimo że nie miała jej jak odczytać, ani w niczym by jej to nie pomogło, schyliła się i ją wyciągnęła. Wspinając się po fotelach, byle jak najdalej od tego okropnego miejsca, po raz ostatni spojrzała na martwe ciało pilota.
Jest kilka etapów, przez które przechodzi każdy rozbitek. Najpierw czas dezorientacji, później paniki, odwagi, przerażenia, rezygnacji... I, na końcu, śmierci.

***

W drodze powrotnej do prowizorycznego obozowiska (na które w chwili obecnej składało się jedynie ognisko), rozbitkom dopisywał dobry humor. Brnęli przez plażę objuczeni jedzeniem, piciem i drobiazgami, takimi jak latarki, które udało im się znaleźć przy wraku. Po raz pierwszy od czasu katastrofy prowadzili całkowicie szczere, wesołe pogawędki i nie przepuszczali okazji, by wybuchać śmiechem. Jedyną osobą, która nie podzielała powszechnej euforii, była Alexis. Szła na przodzie grupy, dźwigając jedynie czarną skrzynkę, i z nikim nie rozmawiając. W ciszy przetrawiała wszystko, czego się dowiedziała, a o czym podświadomie wiedziała od dawna. Nosiła teraz brzemię, którego nie znał nikt inny, oprócz Williama, który podsłuchał jej rozmowę z pilotem i Christiana, który dowiedział się o tym od przyjaciela. Poprosiła ich, by nikomu innemu nie powtarzali tych słów. Warto nadmienić, że nie zrobiła tego z dobroci serca, a jedynie ze świadomości, że panika była ostatnią rzeczą, której teraz było im trzeba.
– To nie twoja wina, wiesz – powiedział Christian, doganiając ją. Z mimowolnie podsłuchanych rozmów dobiegających zza niej dowiedziała się, jak chłopcy się nazywali. – Próbowałaś go uratować.
– Tylko czy próbowanie w ogóle się liczy? On nie żyje i to ma znaczenie – odparła cicho, a nie doczekawszy się odpowiedzi, westchnęła – Nieważne. Bardziej od jego śmierci dręczy mnie to, co powiedział.
– Nie mów tak – wtrącił drugi z przyjaciół, William. Nawet nie zauważyła, że do nich dołączył. Teraz chłopcy szli po dwóch jej stronach, przez co miała wrażenie, jakby znalazła się w pułapce ich zatroskanych spojrzeń.
– Dlaczego? Umarł na własne życzenie, ponieważ bał się zmierzyć z poczuciem winy. To czyni go tchórzem, a nie kimś, kogo należy żałować i wspominać z szacunkiem – odparła twardo, co skutecznie powstrzymało ich od dalszej dyskusji. Alexis była typem człowieka, z którym mało kto miał odwagę się kłócić.
Nie wiedziała, czy wędrówka powrotna dłużyła jej się przez niezręczne milczenie, które zapanowało, czy obóz w jakiś magiczny sposób się oddalił. Nienawidziła pilota za to, że zasiał w niej zwątpienie dla normalnego, całkowicie wolnego od magii świata. Nie ulegało jednak wątpliwości, że nie tylko ona sądziła, iż szli dłużej, niż w tamtą stronę. Zza siebie słyszała coraz głośniejsze słowa zwątpienia, a jedna osoba zaczęła się nawet zastanawiać, czy nie szli przypadkiem w złym kierunku. W tym samym momencie, w którym mężczyzna ten zasugerował zawrócenie, na horyzoncie dostrzegli tlące ognisko, obok którego znajdowały się dwie osoby. Kiedy podeszli bliżej, z oceanu wyłoniła się trzecia – ubrana jedynie w bieliznę Nina. Idący obok Alexis chłopcy zatrzymali się gwałtownie, wpatrując się w nią, jakby była co najmniej Afrodytą. Blondynka wycisnęła wodę z włosów i nie przejmując się założeniem czegoś na siebie, podbiegła do nich radośnie. Jako że ich trójka szła na początku grupy, niestety to przy nich się zatrzymała.
– Cześć, chłopcy – przywitała się z uśmiechem, który nieco zbladł, gdy przeniosła wzrok na Australijkę. – Cześć, Alexis.
– H-hej – wyjąkał Christian. William był zbyt zajęty powstrzymywaniem się od ślinienia, by odpowiedzieć.
– Czy miałbyś może coś przeciwko, gdybym podkradła jeden z tych batoników, które niesiesz? –spytała rudzielca, upatrując w nim najłatwiejszy cel. - Coś długo was nie było. Myślałam, że umrę z głodu.
– W takim razie szkoda, że nie zajęło nam to jeszcze więcej czasu – westchnęła Alexis, ruszając do przodu. 
Wraz z zachodem słońca plaża zmieniła się w jadalnię. Wygłodniali rozbitkowie rzucili się na jedzenie, niemal jakby miało być ich ostatnim posiłkiem. Obserwując z jaką prędkością znikało, Australijka z trwogą zdała sobie sprawę, że mogło nie być to tak dalekie od prawdy. Wszyscy żyli teraźniejszością, zupełnie nie przejmując się tym, co przyniosą kolejne dni. Było to niebezpieczne myślenie, które mogło ich zaprowadzić do zguby. Nie mogła ich jednak obwiniać za to, że ciągle wierzyli w nadejście ratunku. Gdyby nie słowa pilota, sama zaliczałaby się do grona szczęśliwych nieświadomych. Nie chcąc w nie jednak do końca wierzyć zadecydowała, że najwyższy czas poszukać ratunku na własną rękę. Zanim słońce całkowicie schowało się za horyzontem, poprosiła kilku mężczyzn, by rozpalili więcej ognisk. Im więcej ich będzie, tym łatwiej będzie ich dostrzec ekipie ratunkowej.
– Dobry pomysł – podchwycił jeden z nich. – Co ty na to, żeby rano wyrysować na piasku wielki napis SOS? W Zagubionych tak zrobili.
– Na wiele im się to nie zdało, co? – wtrącił cynicznie Conrad, zajadając się drożdżówką.
– Powinniśmy również przejść się z komórkami po wyspie i spróbować złapać zasięg – dodała cicho Meredith, z półprzymkniętymi powiekami przysłuchując się ich dyskusji. Ilekroć Alexis na nią patrzyła, coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że tym światem rzeczywiście rządziły inne prawa niż te, które znała. W jej świecie nikt nie przeżyłby z takimi obrażeniami kilku godzin, a co dopiero doby.
– Świetny pomysł – pochwaliła, zdobywając się na uśmiech. – Może ktoś jeszcze jakiś ma?
– Właściwie ja mam – odezwała się osoba, po której Australijka najmniej spodziewała się udziału w dyskusji. Głos Niny był nieśmiały, jakby sama była zaskoczona faktem, że na coś wpadła. Zabawne, że w samej bieliźnie była mniej wstydliwa, niż całkowicie ubrana. – Może... pójdźmy poszukać pomocy na wyspie? Wszyscy założyliście, że jest ona bezludna, ale czy takie rzeczy nie zdarzają się tylko na filmach?
Zaśmiała się nerwowo, jednak nikt do niej nie dołączył.
– Nie dość, że piękna, to jeszcze mądra – szepnął William do Christiana. – Stary, to kobieta z moich snów.
– I w snach pozostanie – odszepnął Christian.
– Właściwie ma dziewczyna rację – orzekł w zamyśleniu Conrad. – Przecież w tej części Atlantyku nie ma żadnych bezludnych wysp, szczególnie tak dużych, jak ta. Nie mam pojęcia, dlaczego wszyscy założyliśmy, że znajdujemy się w jakimś cholernym reality show, gdzie możemy jedynie czekać na ratunek.
Również Alexis musiała przyznać, że to dziwne, iż sama o tym nie pomyślała, za to pierwszą jej myślą był powrót do zniszczonego samolotu w celu odnalezienia radiostacji. Racjonalnie rozumując, na wyspie powinna znajdować się jakakolwiek cywilizacja. A nawet jeśli nie, gdzieś musieli być rozbitkowie z drugiej części samolotu... a przynajmniej miała nadzieje, że rzeczywiście będą to rozbitkowie, a nie jedynie ich ciała.
Gdy pytające spojrzenia skierowały się w jej stronę, kiwnęła głową.
– Jestem za  powiedziała, na co na kilku twarzach pojawiły się szerokie uśmiechy. Nie wiadomo dlaczego wśród rozbitków zaczął kreować się pogląd, że jeśli Alexis coś popierała, to nie miało to prawa pójść źle.

_________________________________

Nienawidzę tych początkowych rozdziałów, zawsze strasznie ciężko mi się je pisze. Mam nadzieję, że tego nie widać, ale jeśli tak jest, bardzo proszę o szczere komentarze, żebym wiedziała, co poprawić. Kiedy tylko wczuję się w tę historię, będzie dużo lepiej, obiecuję! 
W następnym rozdziale wybierzemy się w zaskakującą, pełną akcji podróż po wyspie. I może... znajdziemy po drodze jakiegoś kota? ;) 
Mam również pytanie do osób, które czytają bloga na komórce. Czy odpowiada Wam obecny szablon mobilny? Czy wygodniej czytałoby się Wam na zwykłym, białym tle?
Na koniec zapraszam do głosowania w ankiecie po prawej stronie. Wasze zdanie jest dla mnie bardzo ważne (:

57 komentarzy:

  1. Czytam na komórce i nic mi nie przeszkadza. Dzięki temu, że kolory są stonowane oczy mi się nie męczą. Co do rozdziału to bardzo mi się spodobał i czekam na ciąg dalszy. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, myślałam, że ten błękitny kolor może niektórych irytować (:
      Dziękuję! :*

      Usuń
  2. Przeczytałam. Rozdział przepiękny. Oczywiście jak zwykle ryczałam jak dziecko, ale trudno. Trzymam za rozbitków kciuki i mam nadzieję, że już niedługo pojawią się Apollo i Artemida ♥. Weny i czasu. Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli płakałaś na tym rozdziale to aż się boję, co będzie przy następnych :(
      Dziękuję! :*

      Usuń
    2. Nie martw się o mnie. Ja płaczę przy (prawie) wszystkich książkach i filmach. Zawsze bardzo przeżywam to co się dzieje, a ty to wszystko tak dokładnie(a zarazem pięknie) opisujesz, że po prostu nie mogę nie płakać. Najgorzej jest wtedy kiedy już nic nie widzę przez łzy, ale i tak nie mogę przestać czytać. Masz naprawdę ogromny talent(w ogóle się na tym nie znam i nie jestem żadnym krytykiem czy kimś, ale myślę, że książki powinny podobać się zwykłym ludziom, bo to głównie dla nich są pisane). Pozdrawiam ♥

      Usuń
  3. Przybyłam, zobaczyłam, ze jest nowy rozdział, idę czytać. ^^
    Ale, że tak zerknęłam na informacje od ciebie...
    GRUBAS WRÓĆ! *^*
    Mam nadzieję, ze to ty jesteś tym kotem! *^*
    A teraz serio... Lecę czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yo!
      Od razu ostrzegam, żę interpunkcyjnych ci nie wytknę, bo się po prostu nie znam... Jak ci się trafi jakiś błąd ortograficzny lub stylistyczny to postaram się wspomnieć. ^^
      Moim zdaniem niepotrzebne jest to Przypomnienie, ale nie przeszkadza mi to jakoś strasznie. ;)
      Ładnie opisujesz przemyślenia Alex. Osobiście nie lubię pierwszej osoby, dlatego cieszę się, że piszesz w trzeciej.
      Żal mi tylko jej ojca. *^* Biedny człowiek. Nie chciałabym być w jego sytuacji. :/ Załamka na miejscu. Tak stracić dziecko... W pewnym sensie.
      O! A że wcześniej nie wspomniałam, to teraz powiem. Kocham imię Meredith <3
      No... To już mamy pierwszą ofiarę Atlantydy. Długo nie pożyjesz z takimi poglądami Nino. Podzielam pomysł pana Australijczyka. Nie w tym sensie co on, ale zawsze... Skądś jedzenie muszą wziąć, a człowiek to taki prawie kurczak xD Nino! Gotujemy cię czy smażymy?
      Z tym leżącym jedzeniem też pomysł... To nie jemy Niny? Szkoda ;-;
      W sumie to na ich miejscu zjadłabym tych nieżywych... Oni się niedługo zepsują, a to pożywienie będzie dłużej świeże. Mięso to jednak mięso. Ale co ja tam wiem co siedzi w głowie rozbitka...
      Ummm... Alex. Kopanie w samolot to zdecydowanie zły pomysł.
      Nachwilę pominę jakże ciekawy wątek pana Pilota, bo... WSPOMNIANO O GRUBASIE! CO Z MOICH KOCHANYM KOTKIEM?!!!!
      A teraz powracam xD
      Ciekawy pomysł na tego pilota i auć... Że on tam nie wrzeszczy z bólu ;-; Ale mądrze gada jak na tak poszkodowanego. Jedyny ma na razie olej w głowie żeby dojść do wniosku, że pomoc nie przybędzie. Lubię go. :D
      Wielbię ten fragment: Jest kilka etapów, przez które przechodzi każdy rozbitek. Najpierw czas dezorientacji, później paniki, odwagi, przerażenia, rezygnacji... I, na końcu, śmierci.

      Resztę rozdziału pozwól mi skomentować jutro jak będę bardziej przytomna żeby go przeczytać ^^
      Dobranoc~

      Usuń
    2. Zdecydowałam się napisać przypomnienie, bo odstęp między rozdziałami wynosił pięć tygodni, więc niektórzy mogli zapomnieć, co się wydarzyło (:
      Za tym, że mój wybór padł akurat na imię Meredith kryje się głębsza historia, a skoro nie miałam gdzie jej upchnąć w rozdziale to równie dobrze mogę napisać to tutaj. Również uwielbiam to imię, ale wybrałam je głównie dlatego, że zdrobnienie od niego to Mare. Jeszcze tego nie napisałam, ale nazwisko Meredith to Night. Jeśli przestawić szyk imienia i nazwiska na nazwisko i imię wyjdzie Nightmare, czyli koszmar (: Pomyślałam, że fajnie to wyjdzie, zwłaszcza, że stan bohaterki jest w chwili obecnej naprawdę koszmarny.
      Z jedzeniem nieżywych to fajny pomysł nad którym również się zastanawiałam. Boję się tylko, że wyjdzie to zbyt koszmarnie, zwłaszcza, że nie jest to całkowitą fikcją literacką, ponieważ ocaleli lotu 571 z 1972 roku właśnie tym się żywili. Opowiadanie będzie momentami brutalne, ale nie wiem, czy jestem gotowa na aż taką brutalność.
      Co do Niny... To mam wobec niej dość ciekawe plany i mimo że teraz jej nie lubisz to może się ona w przyszłości okazać twoją ulubioną bohaterką (:
      Grubas już niedługo powróci, chudszy, niż wcześniej. Trzeba go będzie podtuczyć ^^
      Dziękuję! :*

      Usuń
    3. I znów wyleciało mi z głowy dokończyć komentarz... Yghhh... Przepraszam! Dokończyłam czytać już jakiś czas temu, ale kompletnie zapomniałam napisać co o tej części sądzę. ;__; Także powiem, że podobało mi się. Następnym razem napiszę od razu całość, obiecuję!

      Usuń
  4. Muszę przyznać, że nie jesteś jedyną osobą, która nie do końca wkręciła się w historię, bo mi trochę ciężko szło przeczytanie tego rozdziału
    Co nie zmienia faktu, że mi się podobał ^^
    Zastanawiam się czy lubić Williama i Christiana czy nie
    Przypominają mi Dee i Duma z Angelfall, a co do nich mam mieszane uczucia * mówiąc o Angelfall chyba kiedyś obiecałam ci mini recenzję nie? Więc na szybko zanim zapominę powiem ci ze było genialnie i jestem oczarowana tą częścią, jej poziom nie spadł, a tylko wzrósł. Niektórym może jednak przeszkadzać to że tutaj inaczej niż w innych tomach romans między Raffe'm a Penryn w końcu ma swoje momenty i to o wiele więcej niż w poprzednio. Na szczęście jednak nie jest najważniejszy * no to ten Wracając
    Szczerze mówiąc mam mieszane uczucia do każdego bohatera w tym momencie...
    Oczywiście z wyjątkiem Grubasa i Apollina :3 ich to kocham
    Pewnego kota? Hmmm kto to może być? Bo na pewno nie Grubas! c:
    Boże ta scena z pilotem była makabryczna... To było takie... Prawdziwe i nierealne jednocześnie.. .
    Ten rozdział zdecydowanie zaliczamy do makabrycznych
    No nic czekam na nexta i mam nadzieję że będę wkręcać się coraz bardziej :3
    Atlantyku weny, powodzenia w szkole i dużo czekolady bo ona daje wene * mi przynajmniej *
    Laciata <3
    P.S co do mobilnego szablonu jest idealny ^^ szczerze nie lubię czytać 'czarno na białym' oczy mnie od tego bolą, a moja wada -5 i tak już woła o pomstę do nieba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, właśnie wiem, że na razie jest ciężko... Pisałam ten rozdział przez trzy tygodnie i szło mi to tak mozolnie, że naprawdę się nie dziwię, że mozolnie się go czyta. Zastanawiałam się nawet, czy go nie usunąć i nie napisać od nowa. Jak myślisz? Zrobić to, czy sobie darować i po prostu dać z siebie wszystko przy następnym?
      Mam nadzieję, że wkrótce polubisz Willa i Christiana i nie będzie żadnych mieszanych uczuć. Na razie ciężko jest całkowicie przedstawić bohaterów, ale z czasem wszystkie ich cechy wyjdą na wierzch (:
      Zanim przeczytałam twój komentarz właśnie narzekałam koleżance, że nie mam co czytać. Teraz już sobie ściągam na Kindle'a Angelfall i mam nadzieję, że spodoba mi się równie mocno, co tobie (:
      "Ten rozdział zdecydowanie zaliczamy do makabrycznych" - pod względem treści, czy formy? :DD A tak serio to możesz się przygotować, że następne rozdziały również będą podobnie brutalne, nieraz może nawet bardziej :(
      Dziękuję! :*

      Usuń
    2. Nawet nie myśl o usuwaniu go! Rozdział jest dobry ja po prostu nie mogłam się w niego wbić ;) Następne rozdziały na pewno będą lepsze :*
      Ja na początku rzadko kogo lubię * Key i Scar to wyjątki bo oni są moimi ideałami * Will ma u mnie plusa za imię :3
      Cieszę się, że zachęcałam cie do Angelfall i miłej lektury :D
      Makabryczny przez treść, tak mi szkoda tego pilota, dobrze gadał...
      Jeszcze bardziej? To chyba będzie dobry trening przed zaczeciem Gry o Tron :')

      Usuń
    3. Trening na pewno dobry, ale pewnie niewystarczający, bo brutalność Gry o Tron przerasta nawet mnie (skończyłam oglądać na pierwszym sezonie, jestem za słaba na rzezie w każdym odcinku).
      Zachęcona twoją opinią rano zaczęłam czytać Angelfall i już jestem w 1/4. To to jest dopiero brutalne! Ale podoba mi się, dużo bardziej od poprzedniej części (:

      Usuń
    4. Serial to ja już przebrnęłam... Czeka mnie książka... to będzie jeszcze gorsze...
      Cieszę się że Ci się podoba! Brutalne? Naprawdę? Nie mogę sobie przypomnieć gdzie xD

      Usuń
  5. Super! Nie mogę się doczekać kontynuacji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie na nic ci się to nie przyda, nie mniej jednak naprawdę zasłużyłaś. Nominuję cię do LBA, jeśli chcesz odpowiedzieć na pytania, to zapraszam: http://heroska-z-wyboru.blogspot.com/2015/11/drugie-i-trzecie-liebster-blog-award.html

      Usuń
  6. Szablon mobilny jest świetny, bardzo ładny kolor :)
    I czyta się równie wygodnie jak na białym tle.
    Z rozdziału na rozdział jest coraz ciekawiej.
    Czy przypadkiem nie miałk przeżyć więcej osób? Może jeszcze kogoś znajdą ;) a jeśli nie to bardzo ciekawa liczba osób które przeżyły- 13
    Czy ta trzynastka ma jakieś znaczenie czy tak po prostu pomyślałaś sobie, a zrobię trzynastu rozbitków..?
    Jakoś nie wiem czemu ale poprzednie bohaterki lubiłam zdecydowanie bardziej niż Alexis, ale może jeszcze ją bardziej polubię.
    Kiedy będą jacyś bogowie?! Już się nie mogę doczekać spotkania Alexis i Apolla( bo takie oczywiście będzie, prawda?)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpierw planowałam, że przeżyją wszyscy, czyli 104 osoby, ale stwierdziłam, że byłoby to zdecydowanie zbyt ciężko opisać, a gdy jest mniej osób dużo łatwiej to ogarnąć (:
      Co do liczby ocalałych osób to przeżyło 16 nie 13. Choć teraz jak o tym napisałaś to żałuję, że nie zdecydowałam się właśnie na tę pechową trzynastkę.
      Alexis jest... trudna. Jest dość zamknięta, zimna, ale właśnie to uczyni z niej w przyszłości naprawdę wspaniałego lidera (:
      Do spotkania Alex i Apolla dojdzie prawdopodobnie w 5 rozdziale, ale ich relacje będą z początku bardzo napięte.
      Dziękuję! :*

      Usuń
  7. No ja mam nadzieję, że przy okazji znajdzie się kot!! :))

    Jestem pod wrażeniem, że potrafisz sobie wyobrazić to wszystko. Jak opisywałaś scenę, gdzie Alexis próbowała pomóc temu pilotowi... to, jak potrafiłaś opisać, jak ten samolot może wyglądać tam w środku i w ogóle... Zazdroszczę Ci tego. :)
    W sumie szkoda, że facet się zabił, ale widać, że nie miał nawet odrobiny nadziei na ocalenie. Alexis powinna go jakoś zrozumieć, nawet jeśli okazał się tchórzem. W ogóle podziwiam ją za chęć pomocy mu, za próby dostania się do samolotu... choć nie było to bezpieczne. I podziwiam za to, ze jako jedyna pomyślała, by sprawdzić samolot.
    Masakra, zbieranie jedzenia rozrzuconego między trupami. Brrr... aż mam dreszcze. No ale nie mieli chyba innego wyjścia. Jakoś muszą przeżyć. Jestem ciekawa, czy Alex powie im o rozmowie z pilotem, czy też do końca będzie wolała zostawić ich w nieświadomości. W ogóle ciekawe, czy by uwierzyli w to, że wszystko ma związek z trójkątem.
    I jestem strasznie ciekawa, co znajdą na wyspie. W ogóle nie lubię Niny, ale trzeba jej przyznać, że pomysł miała dobry. Chociaż jedna rzecz na plus dla niej, hehe. ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieraz jest ciężko sobie to wszystko wyobrażać, zwłaszcza, gdy muszę pisać o tych potwornych ranach :(
      Inni skupili całą uwagę na jedzeniu, Alexis natomiast umie wychodzić poza schematy i wiedziała, że to na ratunku powinna się skupić. Niestety kokpit był zbyt zniszczony, by jej nadzieje mogły się spełnić :(
      Sileth ruby zaproponowała, żeby ocaleli jedli ofiary katastrofy... Wtedy dopiero byś miała dreszcze ;D Ale nie bój się, chyba nie posunę się aż tak daleko.
      Alexis raczej nikomu nie powie o rozmowie z pilotem, umie chować męczące ją sprawy głęboko w sobie.
      Nina jest obecnie postacią, której raczej nikt nie lubi, ale planuję to wkrótce zmienić. Wyspa ją zmieni, tak samo jak wszystkich.
      Dziękuję! :*

      Usuń
  8. Ostatnio sobie właśnie myślałam, kiedy dodasz kolejny rozdział i proszę jest. :)
    świetny rozdział, zresztą jak zawsze. :)
    Bardzo spodobał mi się wątek pilota, powiedział Alexis to co ona wiedział podświadomie, ale nie chciała się do tego przyznać. Szkoda, ze się zabił może jeszcze jakieś ciekawe informacje by podał.
    Jestem strasznie ciekawa jak zakończy się ich podróż na wyspie, ile osób przeżyje, co tam zobaczą i przeżyją. Jestem strasznie ciekawa i nie mogę się doczekać, aż więcej się dowiem.
    Żal mi Ojca Alexis jak dowie się, ze ona zginęła i że więcej go już nie odwiedzi.
    Kochana czekam na kolejny rozdział. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie coś wielkie się zrobiły przerwy między rozdziałami, muszę powrócić do mojej starej zasady trzech tygodni (;
      Wyspa skrywa tak wiele tajemnic, że nawet pewnie nie uda mi się wszystkich, które wymyśliłam, opowiedzieć w tej historii. Jedno mogę obiecać - będzie pełno akcji. To będzie najbardziej przepełnione akcją opowiadanie, jakie napisałam (:
      Dziękuję! :*

      Usuń
  9. Czytam na telefonie i kolor jest bez zarzutu, białe tło z czarną czcionką strasznie męczyłoby oczy.
    Rozdział super, nie widać żadnej 'ciężkości' w pisaniu c;

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytam, na komórce, i uważam, że taka wersja jest najlepsza, bo oczy tak się nie męczą i można czytać dłużej. Rozdział jak zwykle świetny i szczerze mówiąc nie witać tej całej trudności o której wspomniałaś. Żałuję trochę, że czasem tak długo czeka się na następny rozdział, ale nie wytykam ci tego, bo sama piszę i wiem jak to jest, gdy nie ma się weny lub czasu, a czasem obydwu. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie.
    http://amondarszkolatajemnic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie chyba powrócę do mojej starej zasady trzech tygodni, bo gdy rozdziału nie ma przez pięć, jak było w tym przypadku, czytelnik często zapomina, co się w ogóle działo w poprzednich. Nie wiem tylko, czy nauka i wena pójdą ze mną na taki układ :c
      Dziękuję! :*

      Usuń
  11. Rozdział bardzo mi się podobał. Lubię tak długie odcinki., wiec jednak zaznaczyłam pierwszą opcję, jednak włąsciwie mogą być też krótsze częsciej, jak Ci łatwiej. Choć ja nie zapominam raczej za bardzo.co było wcześniej, bo bardzo podoba mi się ta historia. Podobało mi się, że zwróciłąś uwagę na psychologię teog, co przeżywają rozbitkowie i że stworzyłaś dizęki temu ładną klamrę kompozycyjną. Znalezienie pilota mocno mnie zdziwiło, ale dobrze że zdołął jeszcze porozmawaić z Alexis. I żal mi go, ale chyba nikt by już mu nie pomógł. Wydaje mi się, ze niedługo już wszysyc się domyślą, że nie tylko nikt im nie pomoże, to że równiez nie znajdują się już na takiej zwyklej ziemi... Ciekawe, jakz areagują. Australijka i dwójka osiemnastolatków jakoś się bardzo nie zdziwiła, mam wrażenie, choć raczej nie mogą być zbyt zachwyceni (a, i w ogóle to mam nadzieję, że jednak ojciec dziewczyny nie dostanie zawału na wieść o katastrofie, proszę..)... podziwiam Alexis za jej hart ducha i niezłomność, to się z pewnościa przydaje w takichj momentach. Zdziwiło mnie, że Nina wpadła na pomysł, aby pójść na wyspę, ale to dobrze. Właśnie, jak już jesteśmy przy niej, to zawaużyłam bład merytoryczny. na początku napisałas, ze Alexis nie zapamietała żadnego imienia, a niedługo po tym, że jednak jakieś zapamiętała, własnie Niny.... Dodam jeszcze że mam wielką nadzieję, że w następnym rozdziale odnajdziejmy żyewgo Grubaska i że zostaną dla niego jeszcze jakies konserwy. no i może juz nadejdzie spotkanie z mieszkańcami wyspy? bo chyba nasza ekpia, nawet jesli nie może umrzeć z powodu ran, to potrzebuje nieco więcej jedzenia, picia i dachu nad glową... z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo wygodniej jest mi pisać tak jak teraz, czyli dłuższe rozdziały rzadziej, ale na czytanych blogach wolę, jeśli wpisy pojawiają się częściej, więc chciałam się Was spytać o zdanie (:
      Co do ojca Alexis to nie zamierzam go uśmiercać... na razie :p Tutaj trzeba być przygotowanym na wszystko. Nina wcale nie jest taka głupia, jaka się może wydawać, co zresztą odrobinę wyjaśni się w następnym rozdziale. Ta kobieta jeszcze nie raz zaskoczy. Dziękuję za wytknięcie błędu, już poprawiam!
      Na spotkanie z mieszkańcami wyspy jeszcze sobie poczekamy i to dość długo, prawdopodobnie gdzieś do 8 rozdziału. Za to będą czekać inne niespodzianki, bardzo... niespodziewane ^^
      Dziękuję! :*

      Usuń
    2. Ja też wole pisać rzadziej, a czytać... no właściwie to częściej, choć wolę czytać rzadziej, a dłużej i lepiej jakościowo. Aczkolwiek u Ciebie jakoś zawsze jest wysoka xDxD Czyli jednak notka 24.11?
      Dobrze, że nie chcesz na razie uśmiercić ojca Alxis, liczę, że to sie nie zmieni z biegiem czasu :) xD.
      Hm, to jak oni sobie poardzą przez te rozdziały sami? moze Nina mnie zaskoczy czymś znowu, hah, skoro mówisz, że tak będzie xXxD Licze na to.
      Jednak dostałam napadu weny i korzystając z czasu, napisałam notkę bardzo szybko. tak więc zapraszam na nowość na zapiski-condawiramurs.blogspot.com na świeżą ósemeczkę :)

      Usuń
  12. Kochana Vakme wiem coś o tym.
    Na początku najtrudniej jest poprowadzić akcję, by nie szła ona za szybko lub w ogóle cokolwiek stworzyć z początku. Chyba więksość autorów tak ma. Ale potem będzie już tylko lepiej;)
    Twoje opowiadanie coraz bardziej kojarzy mi się z moim ulubionym serialem Lost. Pamiętam jak śledziłam losy bohaterów z zapartym tchem ciekawa jak wszystko sie potoczyy i miałam swoich ulubieńców. U Ciebie również ich mam. Oczywiście wśród nich należy Alexis. Dziewczyna ma jaja i umie sobie radzić w trudnych sytuacjach co już wcześniej wspomniałam. Zauważyłam również, że ta sprawa z pilotem mocno nią wstrząsnęła. Ciekawa jestem, czy mówił prawdę. Jeśli rzeczyiście utknęli w trójkącie to co będzie z nimi? Jakie niespodzianki planujesz dla rozbitków?
    Wiesz nie sądziłam, ze docenię te opowiadanie tak samo jak moją ukochaną Krainę Hadesa, a jednak. Aleis podbiła moje serce i jestem ciekawa co będzie dalej!
    pozdrawiam i oczywiście czekam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby było lepiej, bo naprawdę przy tych pierwszych rozdziałach naprawdę mam trudności ze sklejeniem nawet jednego zdania... W przypadku Krainy uczucie to zniknęło przy 4 rozdziale, więc mam nadzieję, że tak też będzie tym razem (:
      Pilot niestety mówił stuprocentową prawdę, jego wnioski były całkowicie słuszne. Rozbitkowie utknęli na wyspie, z której nie ma ucieczki.
      Dziękuję! :*

      Usuń
  13. O, BOGOWIE, GRUBASEK??! GRUBAAAS!! :D znajdziemy Grubaska! Gubaseek jeeej!!!
    *uspokaja się*
    Eh, Vakme, trudną decyzję przed nami postawiłaś. Częściej czy rzadziej. Ja bym najchętniej czytała codziennie tasiemce w Twoim wykonaniu, ale myślę, że jak już mam wybierać, to wolałabym częściej, a krócej.
    Szablon mobilny jest śliczny (zmieniłaś, prawda? sama go robiłaś?). Nie dość, że piękny kolor, przy którym się nie męczą oczy, to jeszcze pasuje do klimatu opowiadania.... to znaczy do ogólnej koncepcji, bo aktualnie klimat najlepiej by odwzorował zapewne czerwony, ciemnoszary i zielonkawy kolor lasu i gnijącego ciała ;)
    Jeszcze, co do szablonu, tak sobie na niego patrzę, i nasunęła mi się taka myśl: cytat z niego, to w tłumaczeniu ostatnie słowa bohaterki z poprzedniego rozdziału. To celowy zabieg? Bo jest super :D
    Tak, teraz będziesz się zastanawiać skąd pamiętam co Lexi mówiła w poprzednim rozdziale... ;P. Przeskanowałam go sobie na szybko, żeby wiedzieć o czym mówimy (a potem, iście przytomnie, zauważyłam przypomnienie...). Przy okazji zauważyłam, że poprawiłaś zachowanie bohaterki. Teraz jest o wiele lepiej :). Tylko ten Janus :( To chyba najbardziej znany rdzennie rzymski bóg. A Hekate by była tak idealną postacią na jego miejsce (wcale nie dlatego, że to jedna z moich ulubionych bohaterów z Krainy i wciąż czuję jej niedosyt ;))
    To tyle dygresji :P Uważam, że rozdział wcale nie jest zły. Przeczytałam go jednym tchem. Cały czas brakuje mi tylko. jak zwykle. trochę opisów Atlantydy, ale rozumiem, że bojąc się o jakość tego rozdziału, nie chciałaś ryzykować rozwlekania go. Nie każdy ma takie zamiłowanie do opisów, jak ja ♥
    Oj, biedny tata Alexis. Jest taką świetną postacią. Ciekawe co się z nim stanie.
    Więc na wyspie nie ma gwiazd ani księżyca? (wnioskuję po tym, że Alexis nic nie widziała) To faktycznie musiało być okropne. Nie wyobrażam sobie takiego bezkreśnie czarnego nieba :( Poza tym zawsze to jest jakiś punkt orientacji, a tak to mają naprawdę przechlapane.
    Dobierasz bardzo ładne imiona, wiesz? Zwłaszcza Meredith mi się podoba, takie dźwięczne, prawie że elfickie ;D
    "Choć musiała od niemal doby musiała przeżywać agonię, ani razu się nie poskarżyła, nawet gdy po wybuchu samolotu do jej rany wsypało się pełno piasku." ← jest dwa razy "musiała".
    Widzę, że wzięłaś sobie do serca moje narzekanie z Krainy Hadesa, że jest za mało śmierci, bo teraz to się wylewa drzwiami i oknami ;) (nie żebym narzekała). Rozmowa Alexis z pilotem była bardzo fajna. Samo to, że musiał tak przeżyć całą noc uwięziony, bez nadziei jest godne podziwu. A jeszcze zdobył energię na pukanie. Nie powiedziałabym w takiej sytuacji, że był tchórzem, nawet jeśli nie czuł bólu fizycznego, to samo doświadczenie musiało wykończyć go psychicznie. Do tego dochodzi odpowiedzialność za tyle zabitych osób. W tym przypadku samobójstwo było chyba najbardziej logicznym rozwiązaniem, zwłaszcza, że nie mógł się poruszać i zapewne i tak umarłby zaraz po opuszczeniu wyspy. Według mnie był dzielny także dlatego, że przyjął do wiadomości beznadziejność sytuacji, i to, że nie jest to coś zwykłego. I, że odrzucił nadzieję na przybycie ekipy ratunkowej. Ten dialog jego i bohaterki bardzo dobrze Ci wyszedł (no,może poza tymi żartami, które nie bardzo mi pasowały do Alexis). Lexi też tutaj wykazała się trzeźwością myślenia, zabierając czarną skrzynkę. Być może wyjdzie z niej coś ciekawego, o ile kiedykolwiek uda się ją odczytać :)
    Kurczę, okazuje się, że pozornie głupiutka Nina jako jedyna wpadła na tak banalny pomysł, by sprawdzić czy ktoś mieszka na wyspie. Być może było to po prostu zbyt banalne, choć z drugiej strony ktoś by już pewnie dawno przyszedł, widząc spadający z nieba samolot. Aczkolwiek widać, że Nina będzie dosyć ważną postacią, skoro już jej zarysowałaś tak wyraźny charakter ;)
    Ah, nie mogę się doczekać, co oni tam znajdą... no i oczywiście... GRUBAASKAA :'D
    Życzę dużo weny i czasu. Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy i powodzonka ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szablon po prostu ustawiłam z dostępnych, nigdy nie opanowałam (i raczej już nie opanuję) sztuki tworzenia szablonów, a co dopiero pięknych szablonów :) Dobrze, że blogger wyręcza przynajmniej przy szablonie mobilnym i nie muszę prosić Mei, która ma mnie już pewnie serdecznie dość, by robiła również taki, a nie tylko na komputer (:
      Te słowa to całkowicie celowy zabieg, bardzo się cieszę, że zwróciłaś na niego uwagę. Już gdy prosiłam, by pojawiły się na szablonie to w zamierzeniu miałam je napisać na końcu któregoś z rozdziałów i padło na rozdział poprzedni ;D Chociaż te słowa będą równie dobrze pasować w każdym kolejnym.
      Hekate na miejsce Janusa? A wiesz, że to bardzo dobry pomysł! Jeśli wymyślę w jakim celu miałaby pomagać Apollinowi, to nawet z niego skorzystam, dobrze? Również ją lubię, jest zdecydowanie ciekawsza, niż Janus.
      Jesteś chyba jedną z najbardziej spostrzegawczych czytelniczek, jeśli nie najbardziej (: Rzeczywiście nie ma ani gwiazd, ani księżyca, o czym wspomnę w następnym rozdziale. To jeden z elementów, który czyni z w dzień całkiem zwyczajnej wyspy istny koszmar w nocy.
      W przyszłym rozdziale będzie tyle opisów Atlantydy, że aż będziecie mieli dość :D
      Lexi gardzi samobójcami, naprawdę gardzi, stąd też taka jej postawa. Osobiście bardziej zgadzam się z tobą (pięknie to podsumowałaś!), ale główna bohaterka ma złe wspomnienia dotyczące samobójstwa (o czym w przyszłości), stąd też takie jej nastawienie (:
      Nina jest głupia tylko pozornie. Jest ważna, bardzo ważna. Mam dla niej obmyśloną taką fabułę, że w przyszłości prawdopodobnie stanie się jedną z ulubionych bohaterek (: A przynajmniej taką mam nadzieję, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie.
      Dziękuję, kochana, uwielbiam twoje komentarze, zawsze są takie motywujące! :*

      Usuń
  14. Cześć :)
    Bardzo ciekawy rozdział, chociaż brakowało mi nieco Apolla i spółki. Podoba mi się, że masz wszystko dokładnie przemyślane i dbasz o racjonalność w tej ekstremalnej sytuacji. Wprawdzie kiedy doszłaś do opisu obrażeń pilota, miałam wrażenie, że to prawdopodobieństwo trochę się zachwiało, ale zaraz wytłumaczyłaś to tajemniczymi właściwościami wyspy, więc wszystko się zgadza. Reakcje ludzi, ich przemyślenia i decyzje – wszystko to wydaje się bardzo prawdopodobne, więc czyta się wspaniale.
    Alexis dała się poznać jako niewiarygodna twardzielka, bardzo wymagająca nie tylko wobec siebie, ale także innych. Trochę się ugięła pod myślą o ojcu i kocie, co czyni z niej człowieka z krwi i kości, a nie kosmitkę. Mam wielką nadzieję, że Grubas się znajdzie, bo żal mi go o wiele bardziej niż ludzi… :) W każdym razie dałaś mi nadzieję.
    Nie mogę doczekać się opisu wycieczki po wyspie, bardzo jestem ciekawa, co może się wydarzyć.
    Rozdział czytało się wspaniale, bo świetnie dobierasz słowa, a Twoje opisy są bardzo plastyczne i lekkie. Momentami czułam się jak jeden z rozbitków :) Pójdzmy poszukać jedzenia! No właśnie, pójdźmy, to ma sens. Dlaczego nie pomyśleliśmy wcześniej, by poszukać tubylców? No właśnie, dlaczego wcześniej na to nie wpadłam? Brawo :)
    Z pozdrowieniami
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem ci, że gdyby wyspa nie miała magicznych właściwości, a pilot i tak by żył to byłaby to chyba najgłupsza decyzja w całej mojej blogowej historii ;D
      Mi też zawsze dużo bardziej szkoda zwierząt.
      Dziękuję za te miłe słowa, mimo że sama mam wrażenie, że ten rozdział wyszedł średnio. Może w takim razie przy lepszych nie dość, że będziesz się czuła, jak jeden z rozbitków, to jeszcze się tam przeniesiesz? Nie no, żartuję. Kto by tego chciał?
      Dziękuję! :*

      Usuń
  15. Pomimo zaległości, postanowiłam odwiedzić Cię raz jeszcze, by nadrobić jeszcze ten rozdział :)
    Podoba mi się początek... Czytelnik w skrócie będzie mógł sobie przypomnieć co było wcześniej, ogólnie czuję się, jakbym znalazła się w jakimś serialu "Rozbitkowie" xD
    Ta wyspa sieje naprawdę wiele niespodzianek, skoro wokół znaleźli tyle jedzenia.
    I jeszcze w dodatku ten pilot... Widocznie mężczyzna przeczuwał, że żadna ekipa ratunkowa nie przybędzie, skoro nie ma tej wyspy na mapie. W ogóle to ja mam mieszane uczucia, że do tej pory pilot żył, skoro nastąpił wybuch. Ta wyspa kryje wiele tajemnic.
    Ogólnie bardzo zgrabnie napisałaś o wszystkich rozbitkach, najbardziej przykuli moją uwagę Ci dwaj młodzi panowie - pewnie po tym, co się stało, obaj będą podtrzymywać na duchu wszystkich poszkodowanych. Ach, i ta Nina... z niej też jest niezłe ziółko;)
    Rozdział bardzo mi się podobał, choć brakowało mi Apolla - mam nadzieję, że za niedługo się pojawi^^

    Pozdrawiam serdecznie! :*
    [slady-tajemnic]
    [written-heart]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście to "poprzednio" kojarzy się z jakimś serialem :D Ale myślę, że jest fajną alternatywą, jeśli długo nie dodaję rozdziału i czytelnicy zapominają, co czytali.
      Jedzenie pochodzi z bagaży podręcznych z samolotu (: Jeszcze nie wpadłam na to, żeby rosło na wyspie, ale kto wie, co przyniesie przyszłość ;DD
      Rzeczywiście niedokładnie to opisałam, ale teraz prostuję - wybuchło skrzydło samolotu, nie kokpit, więc pilot miał szansę przeżyć (:
      Dodam jeszcze, że czytałam u ciebie już nowość, ale skomentuję w weekend (:
      Dziękuję! :*

      Usuń
  16. Błękitny kolor (mobilny) jest bardzo dobry. Na białym tle oczy sie szybciej (A bynajmniej mi :) męczą. Rozdział dosyć... nudny (co jest nowością u ciebie!) ale rozumiem, poznajemy bohaterów, utorzsamiamy sie z ich przerażeniem I tak dalej :) Mimo iż treść nie była jakaś mega to twój styl pisania mi sie bardzo podoba :) I dlatego z utęsknieniem czekam na kolejny rozdział, w którym (jak zapowiadasz) będzie sie działo :)
    Weny życzę! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps.: Czy znajdzie sie wątek z kimś tak cudownym jak Cutie? (Ech nie wiem czy dobrze napisałam) :D

      Usuń
    2. Myślałam, że to właśnie styl wyszedł dużo gorzej, niż akcja :D Mimo to obiecuję, że następny rozdział będzie dużo lepszy!
      Mówiących Zilantów nie będzie, ale za to będzie Grubas vel kot!
      Dziękuję! :*

      Usuń
  17. Ojesu, dopiero co poznałam twoje twórczości, czego bardzo żałuję. Uwielbiam mitologia grecka, a nutką niepoprawnego romansu uzależnia mnie. Szybko pochłonęła te rozdziały i zaraz lecę do reszty twoich opowiadań. Masz duży talent. Pięknie wszystko opisujesz, działasz na wyobraźnię czytelnika. Już zakochałam się w Apollo. Widać że ma wielkie, żartobliwe ego. Nie mogę doczekać się spotkania jego i Alexis.
    Pozdrawiam
    Lora

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że wpadłaś i postanowiłaś zostać! Apollo ma tak wielkie ego, że jak wchodzi do pokoju to trzeba uciekać, bo zaczyna brakować miejsca ^^
      Dziękuję! :*

      Usuń
  18. No witam :) Mam nadzieję, że ten tydzień spóźnienia mi wybaczasz :D
    Zacznę od końca, bo też właśnie podczas czytania tego rozdziału odniosłam wrażenie, że rozbitkowie z niewiadomych przyczyn mają Alexis za taki autorytet, choć może to za dużo powiedziane. Jednak mimo wszystko widać, ze liczą się z jej zdaniem i mogę tylko przypuszczać, ze to przez to, ze pomimo całej tej katastrofy, tego beznadziejnego położenia, dziewczyna potrafi myśleć rozsądnie. Taka Nina na przykład chyba za dużo wody morskiej się nałykała i teraz zachowuje się, jakby była co najwyżej na jakimś obozie przetrwania, na którym nie ma zamiaru dawać zbyt wiele od siebie, a jedynie zdać się na swoje wdzięki :/ No z czym do ludzi, ja się pytam xD
    A jeżeli chodzi o kapitana i to jego odnalezienie we wraku, to prawdę mówiąc wyobrażałam sobie taką obraną ze skóry dłoń, trzymająca jakiś klucz i miarowo uderzającą nim o metal, żeby wezwać pomoc i z tego co widzę, to mało się pomyliłam. I wcale się Alexis nie dziwię, że zwróciła na widok braku jego ręki, bo ja pewnie zrobiłabym tak samo. I aż miałam ciarki jak opowiadał o wariacjach systemu i tym, że nie mogli opanować maszyny. Ale prawdę mówiąc on sobie wmawiał że zabił tyle ludzi a w rzeczywistości niewiele mógł zrobić, skoro do upadku samolotu przyczyniło się sporo innych czynników, bliżej nie wyjaśnionych. Ale nie rozumiem, czemu popełnił samobójstwo. Mimo wszystko wydało mi się to takim nierealnym posunięciem, chociaż może w tej sytuacji nie było ono aż takie złe. W sumie jeśli wyspa naprawdę jest bezludna, to ktoś z takimi obrażeniami jak on i tak miałby marne szanse na przeżycie.
    I jeszcze tylko napisze, że bardzo współczuję tej żyjącej połamanej kobiecie (w tej chwili zapomniałam imienia xD ). Mogę sobie jedynie wyobrazić, co ona musi czuć z otwartym złamaniem, bez jakiejkolwiek fachowej pomocy czy chociażby środków przeciwbólowych, czegokolwiek! Normalnie aż mi krew mrozi w żyłach...
    Dobra, nie przynudzam więcej i lecę :D
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Rozdział w fotel nie wbija tak jak to robił poprzedni, ale za to wbija się w mózg. Yyy... Chyba zabrzmiało to idiotycznie.
    (Teraz nadchodzi moment, w którym z góry przepraszam za wszystkie idiotyczne metafory i wyrażenia jakie pojawią się w komentarzu).
    Alexis jest chyba naturalnym przywódcą skoro wszyscy się jej tak słuchają, bo zazwyczaj kiedy ja mówię to... Powiedzmy, że mam bardzo wąskie grono zwolenników xD Bardzo mi się podoba jej postać. Poniekąd silna, ale posiada także słabości, jak każdy człowiek. Sprawiłaś, że jest ona taka ludzka, no wiesz, żywa, taka jaka powinna być każda postać wykreowana przez pisarza - a nie zawsze, każdemu się to udaje.
    Jak czytałam ten moment z pilotem to serce mi biło jak oszalałe. Po prosu nie mogłam uwierzyć, że ktoś jest dolny, żeby na oczach przerażonego rozbitka bić sobie ostrze prosto w serce. Czy tobie człowieku neurony się roztrzaskały razem z kokpitem?!?! Ale to co gadał, mądrze gadał. Jakbym ja znalazła się na miejscu któregoś z rozbitków... Anie, pewnie nawet nie miałabym tyle szczęścia by się znaleźć wśród rozbitków. >.< No chyba, że jako czerwone ziarenka piasku.
    W ogóle jakbym to przeżyła... To kurde, zaczęłabym wrzeszczeć "Haha, miałam rację. Moja fobia samolotowa nie jest urojona!!" A potem zwinęłabym się w kłębek i zaczęła ryczeć. Bądźmy szczerzy, że wielu ludzi by tak zrobiło, choć każdy otwarcie się temu nie przyzna.
    Podzielam niechęć do tej blond lalki, której imienia zapomniałam. A propos, to ja też bym ją zjadła, ale w bardziej dosłowny sposób. :> No wiesz, jak jedzenie się kończy na pierwszy ogień idą ci najbardziej irytujący. :P
    Christian i William (och, a jak ja kocham oba te imiona) nie podobają mi się. Nawet nie chodzi o zwykłą niechęć. A nie, jednak chodzi... Nikt kto polubił blondynę nie może być człowiekiem normalnym.
    Reasumując...
    Choć rozdział stonowany, był świetny. I choć to dopiero początki według mnie bardzo dobrze oddajesz uczucia bohaterów(ki), wyspę, wydarzenia. Wszystko jest takie żywe, ale o tym już chyba mówiłam. Za nawiązanie do Lost i tego ich pięknego napisu "SOS" dostajesz ode mnie wielgachnego jak cała Alaska plusa <3 (mniej niż trzy xD ---> taka tam matematyczna dygresja).
    Czekam na więcej. Jak rozwiniesz wątek wyspy, co na niej będzie się działo... Uuu, już nie mogę się doczekać na ponowne pojawienie się Apolla (i Grubasa -----> wiwat kocurom^^)!!
    Ja czytam wszystko zazwyczaj na komórce i przyznaję, że szablon mobilny lepszy jest tradycyjny - bardziej przejrzysty. Zaczynałam dostawać oczopląsu od tego szarego na niebieskim tle. *.*
    Życzę ci dużo weny i chęci!
    Pozdrawiam, Alessa :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie wyobrażam sobie, żebym miała być rozbitkiem na jakiejś wyspie. Serio. No po prostu nie. To musi być straszne. Świadomość, że żyjesz, ale twoi bliscy postawili już na tobie krzyżyk, ponieważ nie dajesz znaku życia. Tragedia. Mam nadzieję, że ojciec Alexis jakoś da sobie radę i będzie cały i zdrowy jak ona do niego wróci. O ile wróci. Podziwiam Meredith, że tak dzielnie znosi ból. Złamanie otwarte, w dodatku w takich warunkach, to musi być potworny ból. Tylko mi się wydaje, czy Alexis przejęła dowodzenie nad tą żałosną grupką rozbitków? W sumie, nadaje się do tego. Widać, że ma zdolności przywódcze.
    Ta dziewczyna nie przestaje mnie zadziwiać. To niesamowite, że starcza jej sił na ratowanie kolejnej osoby. A ten pilot, który pomimo ogromnych ran, miał ochotę się uśmiechać, bardzo tego ratunku potrzebował.
    Wow, tego się nie spodziewałam. Nie sądziłam ,ze pilot się zabije. Chociaż i tak był w sytuacji bez wyjścia. Więc tak czy inaczej, przypuszczam, że prędzej czy później prosił by Alexis, aby go zabiła. Ale dziewczyna ma trochę racji. Zachował się jak tchórz. No ale cóż. Ciekawe co dziewczyna zrobi z informacjami, których się dowiedziała.
    To trochę niemądre ze strony Alexis, że pozwoliła rozbitkom zapychać się jedzeniem i jeść ile popadnie. skoro już wie w jakiej są sytuacji, powinna rozdać jakieś racje żywnościowe i chociaż spróbować im uświadomić, że ratunek może wcale nie przybyć. Nina mnie zaskoczyła. Fakt, że wyglądała na idiotkę, ale jednak wpadła na dobry pomysł. Może wcale nie jest taka pusta jaka się wydaje?
    Również jeszcze się nie wczułam w tą historię, ale spokojnie, bo i tak bardzo mi sie podoba. Myślę, że teraz już będzie z górki. :D
    Życzę masę weny i pozdrawiam!

    Zapraszam do siebie na pierwszy rozdział :D http://all-except-you-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Na samym początku - bardzo podoba mi się kompozycja klamrowa, którą tutaj zastosowałaś. Podkreślenie etapów, przez jakie przechodzą rozbitkowie zarówno na początku, jak i na końcu była świetnym posunięciem. Zwłaszcza, że na zakończenie dodałaś nieco mroczny klimat śmierci. Super!
    Ale tak od początku - dalej podziwiam Alexis. Jest niesamowicie opanowana, choć widać, że pewne sprawy zaczynają ją przerastać. I to całkiem naturalne! Przecież większość z nas znajdując się w podobnej sytuacji nie zachowałoby się w połowie tak spokojnie. Ja sama rzadko daję się ponieść panice, ale na takiej wyspie raczej długo spokoju bym nie utrzymała.
    Co do zaprezentowanych postaci - zirytowała mnie Nina. Nienawidzę takich osób. Narzekających i wysługujących się innymi. Jest okropna i już wiem, kogo grupa może poświęcić, gdy sprawy przybiorą niebezpieczny obrót! Nie no oczywiście żartuję, ale nie miałabym nic przeciwko, gdyby ona zniknęła w nietłumaczonych okolicznościach.
    Polubiłam za to chłopaków. Są tacy pełni entuzjazmu i nie tracą go w nawet potwornych chwilach.
    Co do sceny z pilotem samolotu - było to przerażające. I ja jakoś nie potrafię go potępić. Owszem, wybrał łatwiejszą drogę, ale z drugiej strony, musiał potwornie cierpieć, a szans na jego ratunek, nie oszukujmy się, nie było. Smutne było to, że obwiniał się o całą katastrofę. Przecież nie miał na nią wpływu! Ale ludzie, którzy wykonują pracę z prawdziwym poświęceniem już chyba tak mają. To tylko udowadnia, że był dobrym pilotem.
    Ciekawi mnie, co wydarzy się dalej. Jakie przygody czekają na naszych rozbitków? Wprost nie mogę się doczekać!
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie na nowy rozdział, o ile masz ochotę oraz chwilę wolnego czasu ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja czytałam na telefonie i było ok. Bardzo fajnie ten szablon mobilny wygląda. A co do rozdziału, ogromnie mi się podobał. Nie dość, że uwielbiam taką tematykę, to jeszcze ty świetnie piszesz, więc na co tu narzekać?:D
    Na początku rozdział trochę przypominał mi Lost. Te ich pomysły co robić, jak się zachować, potem żywy pilot, który przekazuje złe informacje. Zalatywało Lostem. Ale! Nie bierz tego jako coś, co trzeba zmienić albo moje negatywne odczucie. Myślę, że takie porównania będą zachodziły nie raz, bo to był taki serial, który wbił się w pamięć, a tematyka tutaj jest taka sama. Mimo tych mitologicznych wstawek. Poza tym trudno jest stworzyć opowiadanie o katastrofie na wyspie, które nie miałoby NIC wspólnego z Lost. Nie da się chyba. Dlatego podziwiam cię, że się podjęłaś takiej tematyki i bardzo niecierpliwie czekam na rozwój.
    Wyjaśniłaś tutaj trochę kwestię tych nadzwyczajnych odporności bohaterów na ból. Rzeczywiście w tamtym rozdziale wydawało mi się, że to niemożliwe, by kobieta z takimi ranami mogła żartować, a potem tyle przeżyć. Bardzo racjonalnie to wyjaśniłaś. Pojawienie się tej postaci pilota, a potem jego śmierć, były świetnym zabiegiem! Nadało to takiego tragizmu całej sytuacji. Jeszcze ten paskudny (ale świetny!) opis jego wyglądu. Cudo (choć paskudne)! Ogromnie mi się to podobało. Tylko odniosłam wrażenie, że bohaterka uważa, że wyciągnięcie tego kawałka szkła jakoś by mu pomogło.A to jest kompletna bzdura! Gdyby go wyciągnęła, przyspieszyłaby proces wykrwawienia, bo choć szkło raniło, to jednocześnie tamowało. Chodzi mi o ten fragment:
    "wyjęła wystający z jego piersi odłamek, jednak było już za późno. "
    Zastanawiam się, czy ci ludzie podświadomie JUŻ wybrali Alexis na swojego przywódcę, czy zrobią to wkrótce. Bo nie mam wątpliwości, że to ona będzie 'dowodzić' skoro tak się z nią liczą.
    Nienawidzę w życiu takich osób jak Nina, ale lubię ją u ciebie. Dlaczego? Bo wnosi powiew świeżości. Nie każdy może być przecież siłaczem i twardzielem. Dobrze, że jest taka lalunia. Choć trochę mi Shannon przypomina;D
    Coraz bardziej to wszystko ciekawi. Odwalasz kawał dobrej roboty! ;) Jestem bardzo ciekawa, co będzie dalej i jakie tajemnice jeszcze na nas czekają.

    Pozdrawiam! ;**

    OdpowiedzUsuń
  23. O, jejku... Chciałam sobie poczytać jakieś opowiadanie, bo ostatnio mam wrażenie, że nastają pustki w blogosferze (może dlatego, że mnie w niej coraz mniej). W każdym razie zajrzałam na rejestr i trafiłam do Ciebie. :)
    Na początku nie skojarzyłam, że już kiedyś czytałam coś Twojego - takie opowiadanie o akademii Herosów (?) - ale zajrzałam do opisu i obejrzałam zwiastun.
    Przede wszystkim uwielbiam The 100, więc już mnie zaciekawiło. Powiązanie z Zagubionymi? Mega! Już jestem za. A potem jeszcze mitologia... Hm... Tu już trochę gorzej, ale nadal ciekawie. No i zaczęłam czytać.
    Pochłonęłam niemal od razu prolog i trzy rozdziały (matko, zajęło mi to aż godzinę!) i muszę przyznać, że jestem pod ogromnym wrażeniem, ale nie wiem, czego najbardziej.
    Historia jak najbardziej oryginalna, przemyślana... A do tego napisana płynnie i świetnym językiem. Czytało mi się bardzo lekko i szybko, a gdzieś tam w międzyczasie pojawiły się emocje - rozbawienie, smutek, ciekawość etc. Zatem zapowiadałoby się to wszystko na niezłą książkę, więc żałuję, że nie mam już gotowej treści do przeczytania.
    Bohaterowie... Oj, nie wiem, czy chce mi się o tej porze pisać jeszcze więcej, ale Alexis na pewno przypadła mi go gustu. Jest pewna siebie, inteligentna i myślę, że będzie jedną z lepszych postaci w tym opowiadaniu. :) Ale, ale! Nie tak prędko. :P Gdzie jest Apollo? Mam nadzieję, że niedługo znów sobie o nim poczytam, bo ja lubię takich męskich bohaterów (w sensie płci męskiej, bo czy jest męski, to się dopiero przekonamy).
    No nic, muszę iść spać, bo jutro rano na trening. Zatem czekam na nowy rozdział i serdecznie pozdrawiam.

    http://spisane-czarnym-atramentem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wierzę, że napisałam taki długi komentarz... Patrz, co ze mną zrobiłaś. ;)

      Usuń
  24. Dziękuję za wszystkie opinie, kochane! Gdy tylko znajdę trochę czasu, odpiszę każdej z osobna, tymczasem lecę się uczyć historii :(
    Jesteście najlepsze! :*

    OdpowiedzUsuń
  25. Z tego co widzę po komentarzach, większość osób nie lubi Niny za to kocha Alexis. Ja tam szczerze nie lubię Alexis. Wydaje mi się zbyt idealna, a przez to nierealna, zakłamana i zdradziecka, a co do Niny to kojarzy mi się ona z Octavią z the 100, którą pokochałam(tak jak cały serial♥ (dziękuję za polecenie, na maxa się od niego uzależniłam)) dlatego staram się dać jej szansę i czuję, że niedługo stanie się moją ulubioną bohaterką.
    Christian♥ uwielbiam wątki
    romantyczne (może nawet trochę za bardzo) mam nadzieję, że będą razem (i to SZYBKO!)
    Meredith…
    Boże jak ja się cieszę, że nie umarła. Już się bałam, że skończy się to tak jak zwykle; kiedy już nic nie widzisz
    przez łzy, ale nie możesz przestwać czytać. Przynajmniej ja tak mam :)
    Na początku w wyprawie miało wziąć udział 6 osób: Alexis, William, Christian i jeszcze 3
    osoby, a w pewnym momencie (tuż przed dołączeniem Conrada) piszesz „Odprowadzana pełnymi sympatii słowami pożegnań siódemka skierowała…”
    „Po wydarzeniach w kokpicie samolotu, obraz jego otoczenia idealnie utrwalił się jednak w jej pamięci..." nie rozumiem tylko po co to „jednak"
    Plus tak samo jak wszyscy chciałam zaznaczyć, że na telefonie czyta się świetnie, chyba nawet lepiej niż na komputerze. Szablon jest śliczny i przyjazny dla oczu :).
    Wow pierwszy raz czytałam tak wnikliwie!
    Pozdrawiam cieplutko (bardzo doceniam, że pojawił się wcześniej, chociaż niestety zobaczyłam to dopiero teraz :/)♥

    OdpowiedzUsuń
  26. Zabawne to trochę. Alexis stała się przywódcą właściwie bez zgłaszania swojej kandydatury. To niemal tak jakby na prezydenta wybrali kogoś kto nawet nie startował w wyborach xD

    Szkoda mi było tego pilota. Niemal się popłakałam i to nie dlatego, że umarł, a dlatego, że odszedł z poczuciem winy.

    Fajnie być na takiej wyspie, gdzie tak nie bolą mocno rany i można z nimi długo żyć.

    Co z kociakiem?

    Jeszcze trochę nie ogarniam postaci, bo jest ich bardzo dużo i mi się mieszają. Muszę też przyznać, że pierwsze rozdziały twoich poprzednich blogów czytało mi się lżej, jeśli chodzi o to wprowadzanie postaci właśnie. Tutaj wszystko jest takie nagłe i dużo na raz, a tam była zachowana jakaś kolejność i stopniowałaś przedstawianie czytelnikom swoich bohaterów.

    Pozdrawiam:
    http://takamilosc.blogspot.com/

    Przy okazji proszę też o wybaczenie, że nie jestem na bieżąco z twoją powieścią, ale... no ale ja to czytam gdy mam czas i gdy mi się chce, by się skoncentrować możliwie jak najmocniej, a nie by odwalić masówkę. Rozumiesz mnie, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  27. Zwierząt nie ma, za to tym razem kupiłaś mnie brodą. Czytając o Conradzie niemal natychmiast stanął mi przed oczami taki trzydziestoletni, wysoki jak drzewo, w barach szeroki jak pień Bartka „drwal”, jak to mój wujaszek kiedyś (skądinąd trafnie) określił. Sama nie do końca wiem dlaczego, bo chyba nie było nigdzie w tekście opisu jego aparycji, więc równie dobrze mógłby być chuchrem ledwo odstającym od ziemi. W każdym razie o ile przy pierwszym pojawieniu się faceta pomyślałam „Dobra, ten gość ma zadatki na bycie dla mnie taką postacią jak Tanatos, tyle że w ludzkiej wersji bez boskich fajerwerków”, o tyle szybko zaczęłam nabierać podejrzeń. Ponoć najciemniej pod latarnią, całkiem prawdopodobne też, że doszukuję się zupełnie irracjonalnych i bezsensownych teorii spiskowych, jako człowiek jednak dość podejrzliwy, ale po przeczytaniu rozdziału uświadomiłam sobie, że zapaliła mi się czerwona lampka. Pan Brodacz to bądź co bądź tajemnicza postać. Jak w 9 na 10 przypadków, pewnie i teraz dokonuję nadinterpretacji choćby i najmniejszej, ale dla mnie jest podejrzanie spokojny, zamyślony i małomówny. A jak już coś mówi, to dziwnie w tym dużo sensu. (Nie żeby to było coś złego, to tylko ja mam spaczony mózg.) Dlatego chciałabym się dowiedzieć o nim więcej, dużo więcej. Na dniach dotrę do rozdziału czwartego i mam nadzieję, że znów spotkam Conrada, tak jak i w późniejszych częściach. I want to trust the beard. Please, don't disappoint me. A skoro już jestem przy postaciach pobocznych, to woah, w końcu je dostałam! Naprawdę cieszę się, że było ich tu całkiem sporo i mogłam poczytać trochę o współtowarzyszach niedoli Alexis. Christian i William to takie postaci, jakich potrzebuje to opowiadanie. Beztroskie, wesołe, fajne dzieciaki, a z racji, że przedstawiasz ich jako niemal nieodłącznych, to choć wiem, że to tylko kumple (przynajmniej tak zrozumiałam z tekstu), dla mnie są jak syjamscy bracia, co robią, to robią razem, więc jakoś tak naturalnie w mojej głowie przylgnął do nich przydomek „bliźniacy”, więc nie zdziw się, jak zacznę ich tak nazywać na dłuższą metę. ;> Czytając o Ninie z kolei od razu wyobraziłam sobie typowa panienkę wylewającą łzy nad złamanym paznokciem, ale jeszcze nie oceniam, bo takie postaci najczęściej najbardziej zaskakują w podobnych historiach. Staruszkę dostałam tylko we fragmentach, co mnie odrobinę zawiodło, bo liczyłam na więcej, ale najbardziej zdziwił mnie brak dziewczynki, która „wykrakała” katastrofę. Obiecałaś, że się pojawi! c;
    „Skierowała wzrok z powrotem na pilota i wyjęła wystający z jego piersi odłamek, jednak było już za późno.” To jest ta chwila, w którym mam ochotę parsknąć śmiechem na całe gardło i wydrzeć się na Alexis jednocześnie. Nawet gdyby facet miał jakiekolwiek szanse na przeżycie z kawałkiem szkła w piersi, odciętym ramieniem i przytrzaśniętą nogą, to byłby dokładnie ten moment, w którym dziewczyna odebrała mu jakąkolwiek nadzieję. Działa na tej samej zasadzie co nóż w tętnicy udowej i jest jedynym, co względnie tamuje krwotok. Reasumując, Australijka zrobiła najgłupszą rzecz z możliwych i zafundowała biednemu pilotowi najprostszą, a jedną z najmniej przyjemnych form zgonu, bo wykrwawienie się na śmierć. Ja wiem, że szok, że wszystko i gość w ogóle i tak był już martwy, ale takich rzeczy zwyczajnie się nie robi, jeśli nie jest się wysokiej klasy chirurgiem na sali operacyjnej wypełnionej profesjonalnym, niezbędnym przy takim przypadku sprzętem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to już na samym początku, gdy tylko wprowadziłaś tę postać i opisałaś jego obrażenia, oburzyłam się święcie i niemal natychmiast chciałam pisać „halo, proszę pani, z odciętym ramieniem przez dobę dawno już byłby martwy, masa sikających krwią tętnic i te sprawy, a nie tylko ledwo cieknące żyły!”, ale potem przypomniałam sobie, że jesteśmy w miejscu, w którym jesteśmy oraz to, jak Alexis cudownie wydostała się z czeluści oceanu i złagodniałam. To samo zresztą miałam z Meredith. Ok, jesteśmy na magicznej wyspie, gdzie ludzie zdrowieją cudem i wszystko jest możliwe. Powiedzmy, że w przeciwieństwie do ulatującej duszy (o tym będzie niżej) ten fragment kupuję. Ale i tak ciekawi mnie, jak to wyjaśnisz. :D
      Pierwsze rozdziały zazwyczaj (choć nie zawsze) są ciężkie, ale tak jak przy poprzednim narzekałam, że perspektywa Alexis była średniostrawna, tak tu nie mogę tego zarzucić. Akcja toczy się powoli, ale nie do przesady, coś się dzieje, ale od razu nie rzucasz czytelnika na głęboką wodę. Ot, typowy rozdział dla poznania bohaterów. Nawet jeśli pisanie go było dla Ciebie koszmarem, ja tego nie odczułam ani za pierwszym, ani za drugim razem. W kwestii szablonu mobilnego się nie wypowiem, ale głosuję na „krócej a częściej” (choć i tak wiecznie jestem spóźnionym czytelnikiem), bo prościej i szybciej mi przy porannej kawie przeczytać tekst na 10 stron niż w okolicy 20 czy 30. Taka ze mnie panna wygodnicka, o!


      Zagapiła się na wystającą z kolana kość, a potem przeniosła wzrok na poszkodowaną. — Złośliwe czepialstwo z mojej strony, ale... to zdanie brzmi trochę tak, jakby wystająca kość nie była częścią poszkodowanej, ot, leży sobie z boku jakaś noga ze złamaniem otwartym, a dopiero obok Meredith. :D Teoretycznie (pewnie i praktycznie) chyba nie jest to błąd, bo raczej wiadomo, o co chodzi, ale jako rasowy gnom nie mogłam sobie odmówić tej uwagi, wybacz mi, proszę. :D
      Choć musiała od niemal doby musiała przeżywać agonię, ani razu się nie poskarżyła, nawet gdy po wybuchu samolotu do jej rany wsypało się pełno piasku. — Powtórzyło Ci się „musiała”.
      Podczas gdy żeńska część populacji nie pałała do Niny sympatią, mężczyźni nie mogli oderwać od niej wzroku. — Mówisz o populacji na świecie ogólnie, czy „populacji” grupy rozbitków? Bo pierwsza opcja to kiepskie porównanie w tym fragmencie, zbyt... ogólne. Mam 99,9% pewności, że nie istnieje taka osoba, którą znałby absolutnie każdy inny człowiek na świecie. Druga z kolei to mało trafny wybór, bo za bardzo wydumany. „Populacja”, to brzmi poważnie, ale nie w odniesieniu do grupki kilkunastu osób.
      – Jesteś kobietą, która ryzykowała życie swoje i trzech innych osób, by pomóc nieznajomej. Nie wmówisz mi, że nie lubisz odrobiny ryzyka. — Tak jak wspominałam poprzednio, początkowo wspominałaś o czterech mężczyznach. Tu pozwolę sobie zarzucić cytat z II rozdziału: „Wybrała czterech wyglądających na najsilniejszych mężczyzn, a innym poleciła niezwłoczne skierowanie się na wschód.” (I jeszcze jeden, który odkryłam przy okazji, a znów nie zgadzają mi się liczebniki: „Jeden podtrzymywał jej głowę, dwóch podłożyło dłonie pod plecy, trzeci chwycił za zdrową nogę.” Już nie trzeci tylko czwarty.) Pomyłka rzecz ludzka i generalnie nie razi mnie to jakoś szalenie, bo sama wariuję, jak za dużo postaci naćkam w tekście,a potem gubię się w ich liczbie, ale wracam na to uwagę, bo mnie po ludzki ciekawi, na której liczbie wreszcie stanęło. I kto był z Alexis. :)
      Proponuję tam wrócić, wziąć tyle, ile będziemy w stanie unieść i tu wrócić. — Wrócić tam, wrócić tu, trochę dużo tego wracania. ;)
      – Tak jak mówił Conrad, bierzemy tyle jedzenia, ile jesteśmy w stanie unieść i uciekamy jak najdalej. Nie mogę oczywiście wymagać, by poszedł każdy z was, ponieważ istnieje realne zagrożenie, że dojdzie do następnej eksplozji – Spojrzała znacząco na dwójkę osiemnastoletnich chłopaków. — Zgubiłaś kropę po „eksplozji”.

      Usuń
    2. – Widzicie to popękane okno? – wskazała na nie ręką – Tamtędy wejdę do środka, musicie mnie jedynie podsadzić. — Kropka po „ręką” i wtrącenie wielką literą.
      – Jestem najmniejsza, więc mam największe szanse się w nim zmieścić. Poza tym, to był mój plan – wycelowała w nich palec i uśmiechnęła figlarnie. – Nie zabierzecie mi szansy na bycie bohaterką! — Wydaje mi się, że tutaj tak samo: kropka po „plan” i „wycelowała” wielką literą, ale głowy nie dam.
      Jako że wrak znajdował się niedaleko linii drzew, Alexis nie miała problemu ze znalezieniem dużego kamienia. — A co mają drzewa do kamieni? To trochę jak historia o dwóch tramwajach. „Jeden był czerwony, drugi skręcił w prawo”. Nie ma spójności między elementem A i B w tym zdaniu, bo drzewa nie równają się automatycznie kamieniom.
      Wydzierała z nich pustka. — Wyzierała. Wydzierać: zabrać coś komuś przemocą/coś z kogoś (np. informacje), ewentualnie coś z czegoś (kartkę z zeszytu); wyswobodzić się z trudem; wykrzyknąć coś nagle i głośno. Wyzierać = być widocznym zza czegoś.
      (...) Całkowicie straciliśmy kontrolę nad maszyną i zaczęliśmy spadać w zatrważającym tempie. Myślałem, że umrzemy na dnie oceanu, ale jak się okazuje, rozbiliśmy się na... wyspie? - Czekał na jej odpowiedź, więc Alexis skinęła jedynie głową, nie będąc w stanie się odezwać. Roześmiał się z rozgoryczeniem. (...) — Powinno być „–” zamiast „-”.
      Odkąd tylko tajemnicza kobieta zostawiła jej na lotnisku ulotkę o Trójkącie Bermudzkim i Atlantydzie, miała pewne przypuszczenia, ale jako urodzona racjonalistka sukcesywnie je odrzucała. — Sukcesywnie znaczy dokładnie tyle, co jeden po drugim, etapami. Mam wrażenie, że w tym zdaniu nie o to Ci chodziło, bo raczej nie miałaś na myśli tego, że Alexis odrzucała swoje przypuszczenia stopniowo, fazami, tylko że robiła to z powodzeniem, dobrze myślę? :)
      (...)Rozbiliśmy się w miejscu, którego nawet nie ma na mapach i o którym nie ma nigdzie wzmianki. Jeśli byliby w stanie nas znaleźć, już dawno by to zrobili – jego dłoń się na czymś zacisnęła, a po chwili dodał słabszym głosem: – Proszę, niech pani zadba, by te pięćdziesiąt osób, które ocalały, mimo że ja zawiodłem jako pilot, przeżyły. I proszę im powiedzieć... że przepraszam. — Po „zrobili” powinnaś postawić kropkę, a zdanie po pauzie zacząć wielką literą, bo narracja nie odnosi się do wypowiedzi bohatera.
      Obok wraku leżało mnóstwo martwych ciał, ale dopiero teraz oglądała, jak dusza oddziela się od powłoki materialnej. — Odzywa się mój wewnętrzny biolog. A jako że sama jestem w trakcie pisania tekstu na temat śmierci, nie mogę nie zauważyć. Napisałaś to zdanie tak, jakby Alexis rzeczywiście widziała jakiegoś na wpół przezroczystego ducha ulatniającego się z ciała. Może jestem przewrażliwiona i czepialska, ale tego nie kupię jeszcze w tej chwili, nawet jeśli to Atlantyda i wszystko zdarzyć się może. :P
      Uniosła głowę do góry, widząc, że ze z okna spoglądał na nich przerażony rudzielec. — „Uniosła głowę do góry” to pleonazm. Nie można unieść czegokolwiek w dół, więc dopełnienie „do góry” jest zbędne.
      Nie wiedziała, ile już tam stał, ani ile usłyszał. — Przed „ani” nie stawiamy przecinka.
      I, na końcu, śmierci. — Domyślam się, po co w tym zdaniu przecinki, ale raczej nie są one potrzebne. Na maturze pewnie nie doceniliby tego dramatyzmu i potraktowali jak błąd. ;D
      – Tylko czy próbowanie w ogóle się liczy? On nie żyje i to ma znaczenie – odparła cicho, a nie doczekawszy się odpowiedzi, westchnęła – Nieważne. Bardziej od jego śmierci dręczy mnie to, co powiedział. — Kropka po „westchnęła”.
      – Czy miałbyś może coś przeciwko, gdybym podkradła jeden z tych batoników, które niesiesz? –spytała rudzielca, upatrując w nim najłatwiejszy cel. - Coś długo was nie było. Myślałam, że umrę z głodu. — Zgubiłaś spację przed „spytała rudzielca” i znów wkradł się „-” zamiast „–”.

      Usuń
  28. Coraz więcej nawiązań do Lostów — oni też lecieli samolotem 815, ale nie wiem, czy miałaś tego świadomość.
    Nina też wydaje się mieć w serialu swoją odpowiedniczkę — Shannon sprawia dość podobne wrażenie. Na pewno nie oglądałaś tego serialu?
    Piszesz, że samoloty były dźwiękoszczelne, więc ktoś będący w środku nie mógł usłyszeć Alexis, ale ona słyszy kogoś, kto jest w środku? Albo w obie strony, albo z żadną — przynajmniej jeśli mówimy o czymś takim.
    Podobnie nierealna wydaje się możliwość wybicia szyby — nie mam pewności, ale wydaje mi się, że to jest dość odporny rodzaj szkła i wybicie go wcale nie jest takie proste. A Alexis uderza mocno kamieniem i bach, załatwione.
    Jesteś pewną, że z tymi siedzeniami to możliwe? Znaczy żeby się urwały pod wpływem takiej (zakładam, że stosunkowo niewielkiej) masy? Ja wiem, że one zostały zaprojektowane na inne siły, ale wątpię, żeby taki samolot rozpadał się tak łatwo jak to opisujesz.
    I biegusiem idziemy poprawić tę śmierć pilota. Naprawdę wbicie sobie kawałka szkła w klatkę piersiową nie jest takie proste — raz, że wymaga ogromnej siły (a pamiętaj, że musisz zacisnąć dłoń na ostrym kawałku szkła, które wbija ci się w dłoń), dwa, masz żebra, które bardzo to utrudniają i jeśli trafisz na kość, to taki kawałek szyby raczej sie po niej ześlizgnie. Nie łatwiej i szybciej podciąć sobie gardło?
    Zresztą jeśli mu odrąbało rękę, nie powinien się wykrwawić? Przecież oni się rozbili godziny temu i on sobie tak leży z odrąbaną ręką i poprzecinanymi żyłami i wszystko w porządku? Musiał sobie wbić kawałek szyby w on powinien już dawno być martwy. Miało być dramatycznie, a wyszło odrobinę nieprzekonująco. Na Twoim miejscu przemyślałbym jeszcze raz tę scenę.
    (Bo jeśli zależało Ci, by żył dzięki jakiejś magii wyspy, to wtedy kawał szkła wbity w serce też nie powinien go chyba zabić.)
    Paradoksalnie, moment śmierci był o wiele za krótki — opisałaś to, jakby od wbicia odłamka w serce do śmierci minęło kilka sekund, a w rzeczywistości trwałoby to trochę dłużej.
    Ej no. To tam ktoś oglądał Lostów i nie sczaił, że lepiej nie kusić losu i nie wsiadać do samolotu numer 815?! Bez jaj.
    I w Lostach też byli rozbitkowie z dwóch części samolotu. Ja nie wiem, czy to naprawdę wszystko jest takim zbiegiem okoliczności, czy po prostu bazujesz na tym serialu.
    A jeśli o Alexis chodzi, to dziewczę irytuje mnie z każdą chwilą bardziej. Chyba nazbyt doskonała ta heroiną.
    Pozdrawiam gorąco,
    maximilienne

    OdpowiedzUsuń

Rozbitkowie